wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 7

Nagle Sophia się odsunęła. Zaskoczyło to Bartka.
-Coś nie tak? -spytał
Sophia odwróciła głowę, gdy poczuła na policzku łzy. Nie chciała by widział jak płacze.
-Nie chcę cię stracić. Nie chcę byś przeze mnie umarł. Nie chcę by spotkał cię los Karola.
Po części wiedział o co jej chodzi. Chwycił ją mocno i przyciągnął do siebie.
-Nie jestem Karol. Dam sobie radę
Spojrzała na niego. Bartosz nie mógł znieść widoku jej płaczącej. Wołał gdy się uśmiechała. Pocałował ją. Całował ją długo, aż brakowało jej tchu. Gdy wreszcie mogła nabrać powietrza poczuła inaczej. To wyznanie,  ten pocałunek sprawił, że poczuła się lepiej. Bartek poczekał, aż znów zacznie normalnie oddychać, po czym ponownie zakrył jej usta swoimi. Była dla niego jak narkotyk. Uzależniał go jej widok, uśmiech, cała ona. Przez tę dwa długie lata umierał z tęsknoty do niej. Prawdę powiedziawszy wrócił też ze względu na nią. Całowali się długo. Przerwał im dzwonek telefonu. Sophia odebrała, dzwonił jej tata. Dowiedział się z telewizji, że w jej domu wybuchła bomba. Bał się o nią. Skończyła rozmawiać i poczuła, że ktoś pociągnął ją do tyłu. Wiedziała, że to Bartek. Pocałował ją.
-Chcę byś mi powiedziała co się takiego stało z Karolem i kto to.
-Oh -Sophia usiadła na łóżku- Karol to był mój ochroniarz. Mój tata go zatrudnił rok po tym jak wyjechałeś. Po pogróżkach.....
-Ktoś ci groził? Czemu mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam cię martwić. Wracając do tematu. Karol wcześniej pracował u mojego taty, był dobry. Pewnego dnia miałam jechać do pracy, autem po naprawie, ale źle chodziła skrzynia biegów, według mnie. Karol wziął moje auto, dał mi swoje. Pojechał do mechanika. W tym aucie była bomba. Wybuchła gdy prowadził. Zginął zamiast mnie. Sprawcy nie złapano.
Bartkiem wstrząsnęło to, jednak nie bał się o siebie, lecz o Sophi. Jeszcze bardziej denerwowało go to, iż sprawca -morderca jest na wolności. Przecież on mógł chcieć teraz ją zabić. To on mógł stać za tymi atakami na nią. Sophia znowu zaczęła płakać, Bartosz mocno ją przytulił.
-To nie twoja wina
-To przeze mnie zginął.
-Nie prawda
Nie patrzyła mu w oczy. Za bardzo wstydziła się łez.
-Brakowało mi ciebie.
Po tych słowach jeszcze mocniej ją przytulił.  Dobrze wiedział, że wbrew pozorom jest w pracy. Nie powinien być w tak bliskich relacjach z pracodawczynią, ale nie mógł się oprzeć Sophi.....

2 komentarze: