Wielkie, białe drzwi się otworzyły i najpierw wyszły druhny, a na końcu Sophia, jego Sophia. Bartek uznał, że wygląda prześlicznie. Nadal nie mógł uwierzyć w to co się działo ostatnio. I to, że zgodziła się zostać jego żoną. To było niesamowite. Jego malutka ukochana. W ogóle nie skupił się na tym co mówił ksiądz. W końcu była jego żoną. Panią Sophią Berts. To tak pięknie brzmiało. Pasowało do niej, do jej uśmiechu, radości.
-Może Pan pocałować Pannę Młodą
Dwa razy nie trzeba mu było powtarzać. Najchętniej zacałowałby ją na śmierć.
-Ale niech pan jej nie udusi
Cały kościół zaczął się śmiać. Wyszli z kościoła i pojechali na salę weselną. Była pięknie udekorowana. Tak jak wymarzyła sobie tego Sophi.
-Jak ty to wszystko zrobiłaś? -szepnął jej na ucho
-Magia
Sophia czuła się jak księżniczka miała u boku swego księcia. Czuła również na ramieniu swoją siostrę, jakby była przy niej. Ten dzień był najpiękniejszym w jej życiu. Nawet w głębi serca wybaczyła Krzyśkowi, choć było to bardzo trudne.
-Wiesz, że chyba nie mogę być szczęśliwszy
-Możesz
-Hm? -objął ją mocniej
-Dowiesz się później
**
Zbliżała się północ. Tak jak sobie wymarzyła teraz był ich oficjalny, pierwszy taniec. Zespół zagrał ich ulubioną piosenkę
Teraz była prawdziwą królową balu. Królową swojej bajki
-Wiesz, chyba czas Ci coś powiedzieć -wyszeptała
-Słucham
Dalej tańcząc wyszeptała mu coś cicho\utko, ledwo słyszalne nawet dla niego. Nie zważając na nic, porwał ją w górę i okręcił. Goście byli nieco zmieszani, a najbardziej rodzice Sophii. Przecież nic takiego nie było w choreografii!
-Dajcie szampana! -krzyknął
Kelnerzy rozdali wszystkim po kieliszku z tym alkoholem. Pan Kazimierz wzniósł toast
-Za tych dwójkę ludzi
Goście chcieli już świętować, jednak Bartosz przerwał, poprawiając
-Za naszą Trójkę - i objął Sophię mocniej
*********************************************************************************
Cześć!
Ostatni raz powiedziałam wam to na tym blogu, ostatni raz się dzisiaj na nim pożegnam. To jest niesamowite, jednak od rana chce mi się z tego powodu płakać. Tyle rozdziałów, nocy w których je pisałam, godzin na umieszczaniu i wielu wielu innych. Tyle pracy, dedykacji, radości ale i czasami bólu. Dziękuje wszystkim, którzy czytali mojego bloga i czytają nadal moje inne blogi. Bez was nie było by niczego. Dziękuje też Yaśmina De, bo dzięki Tobie odważyłam się wrócić do starej pasji i otworzyłam stare pudełko z napisem 'Pisane kiedyś, nigdy nie otwieraj!'. Dziękuje wszystkim.
I oczywiście, ostatnio obiecałam co oznacza IWLTD. A więc IWLTD = Black Mask, czyli pierwsza część serii, którą zaczynam. A pomysł na nią również z mojego czarodziejskiego pudełka, tylko, że w pudełku bohaterami Black Mask były inne osoby niż będą i to nie był początek serii. Na serię wpadłam o pewnej bezchmurnej północy. Tak więc zapraszam, już coś na Black Mask się dzieje. I oczywiście zapraszam na Zaufaj.
I to jest już koniec :'(
Sophia jeszcze wczorajszego dnia zadzwoniła do Sarall i poprosiła ją o pomoc.
***
-Agentka Sara zgłasza się na posterunek -dwie po 9 rano już była- Ile mamy czasu?
-Dwa dni
-Nieźle zaspałaś, albo nieźle się upiłaś w tej Anglii
-Wczoraj się dowiedziałam
-Uuuuuuu
-To może nie traćmy już więcej czasu?
-Dobry pomysł
Obie udały się do miasta. Chodziły między uliczkami, od sklepu do sklepu, poszukując perfekcyjnej sukni
-Nie no, ta nie pasuje -marudziła Sophi przymierzając kolejną suknię
-Wyłaź a nie marudź
Wyszła w ... która to już była... 1..2...3... 15 sukni
-Wyglądasz prześlicznie
-Ale to i tak
-Powinnaś mieć na imię Maruda a nie Sophia
Poszły dalej
-To już chyba wszystkie sklepy, a ja nadal nie mam sukni
-Został jeszcze jeden sklep -wskazała na sklep wzorowany na tych starych sklepach
-No co ty. Tam nic nie znajdę
Sarall i tak ją tam zaciągnęła. Sophia niechętnie zaczęła przeglądać suknie. Była już prawie zrezygnowana, gdy w ręce wpadła jej piękna, długa, bajkowa suknia. Była identyczna z tą, która jej się przyśniła, kiedy postrzelili Bartka! Poszła przymierzyć, była perfekcyjna
Wyszła pokazać się Sarze
-Wow, Sophi... musisz ją wziąć
-Wiem, innej nie chce. Naprawdę jesteś specjalistką
-Oj, muszę to później nagrać -przytuliła ją - Bartek dostanie zawału jak Cię zobaczy
Sophia poszła się przebrać z powrotem w swoje rzeczy. Gdy wyszła wpadła na Krzysztofa
-Coś często się spotykamy
-No tak. Jednak wychodzisz za niego? -wskazał na suknię
-Tak, pojutrze ślub. Jeśli chcesz...
-Nie, dzięki. Trzymaj się
Sophia podeszła do Sary, która oglądała welony
-Wybrałam Ci welon -podała jej długi, bialutki welon
-Zdam się na ciebie
I wtedy Sophia usłyszała dźwięk zakluczenia drzwi, po czym usłyszeli pierwszy strzał i krzyk
-Na ziemię! -ktoś krzyknął
Wszyscy padli na ziemię, Sophia odwróciła się by zobaczyć kto strzela. Zobaczyła Krzysztofa..... była przerażona
-Wszyscy macie grzecznie siedzieć, chociaż i tak zastrzelę was -zaśmiał się
Sophia rozpoznała ten śmiech. Taki sam jak osoby, która wtedy do niej dzwoniła. Była przerażona. Przecież to ON zabił Nicolette. Po policzku spłynęła jej łza. Chyba gorzej być nie mogło. To on był powodem tego wszystkiego. To ON był powodem tego wszystkiego. Błagała w myślach by nikt się nie odezwał, gdyż to mogło tylko go bardziej zdenerwować. A jednak ktoś spytał czy może się opamiętać. Po chwili usłyszeli drugi strzał. Mężczyzna, który się odezwał już nie żył.
Ktoś krzyknął, a on z głupim uśmiechem zabił kolejne dwie osoby. Wtedy Sophia zobaczyła, że ktoś do niej dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się 'Bartek'. Na jej szczęście wyciszyła go wcześniej. udało jej się jakoś odebrać i włączyć tryb głośnomówiący. Wyciszyła również głośność tego co ewentualnie powiedziałby Bartek. Bała się i to cholernie. Przecież mógł ją zabić, ale była to też jedyna szansa na ratunek
-Krzysztofie, mógłbyś mi powiedzieć na jakiej ulicy zginę? -zaczęła drżącym głosem -Podobno jak ofiara wie na jakiej ulicy zginie, to później może w danym miejscu straszyć, a ja zawsze chcia..
-O Sophio -przerwał jej i zaczął się śmiać- zawsze byłaś taka mądra i wszystko chciałaś wiedzieć. Jednak jeżeli sprawi Ci to jakąś radość to proszę 'Holmsa 28'
-Dziękuje. Zamierzasz zabić jeszcze kogoś oprócz tych 3 osób?
-Dużo pytań zadajesz. Hm... zabije wszystkich a ciebie zostawię na deser
Zamilkła
-Dziękuje dobrodzieju -zakpiła sobie, czego po chwili zaczęła żałować
Wycelował w szybę za nim i strzelił. Przerażona krzyknęła i modliła się cicho, by za to nie zabił ją teraz. Strasznie się bała. Nie tylko o siebie
*W tym samym czasie*
Bartek słuchając tego zaniemówił. Sophia była w niebezpieczeństwie. Wynotował wszystko i zadzwonił na policję. Nie zlekceważyli sprawy. On jednak również postanowił pojechać tam. Wziął pistolet. Jechał przekraczając wszystkie możliwe zakazy. Był na miejscu równocześnie z policją. Postanowił za wszelką cenę wkręcić się w akcję. Widział Krzysztofa i nie których przetrzymywanych. Nie widział natomiast Sophii...
*W tym samym czasie*
Krzysztof zorientował się, że ma za sobą policję, dzięki pewnej dziewczynie. Był wściekł;y, kiedy zobaczył Bartka. Podszedł do Sophi i kazał jej wstać. Poszedł z nią do okna w które wcześniej strzelił. Z nożem obok jej szyi.
-Zabiję ją, jeżeli ktoś coś zrobi -krzyknął
Popłakała się. Nie chciała tak zginąć, to nie mogło się tak skończyć. Usłyszała, że Bartek krzyczy coś do policjantów szyfrem i niezauważanie chowa pistolet za plecy. Postanowiła działać. Kopnęła Krzyśka i starała się mu wyrwać. Wtedy Bartek oddał dwa celne strzały. Ona padła na ziemię i schowała się między ludzi. Po chwili i Krzysztof leżał. W ciągu kilku sekund do sklepu wkroczyła policja. Po nich Bartek. Rozglądał się wokoło szukając Sophii. Nagle coś wpadło mu w ramiona. Dopiero po chwili zrozumiał, że to Sophia
-Tak się bałam
-Ale dałaś radę, dzięki tobie się udało
Jeszcze bardziej się w niego wtuliła
-Może chcesz przełożyć ślub? Pogadam..
-Nie, to dobry znak. Nie widziałeś Sary?
-Chyba jest już na zewnątrz
Wyszli z sklepu. po kilku minutach Sophii dostrzegła Sarall. Przytuliły się
-Dziękuje, uratowałaś nas -obie się popłakały............
***********************************************************************************
Cześć :(
Płakać się chce. Jeszcze tak niedawno zaczynałam pisać tego bloga (O.M.G. jak to sobie przypomnę i moje błędy XDXDXDXD) a już koniec i został tylko Epilog. Czuję się rozerwana od środka. Trochę pociesza mnie Zaufaj i ..... no nie zaraz się wygadam...... IWLTD tyle powiem ( I want to doing surprise for you
).
O co chodzi i co to jest dowiecie się za tydzień wraz z Epilogiem. Od razu powiem, że będzie to coś magicznego i ..... rodem z koszmaru. Ahhh ta moja fantazja. Miłego weekendu kochani
*Ale ja dużo piosenek dałam XD
Z dedykacją dla ekipy Żeromek tv i naszych chłopaków,
którzy w nas nie wierzą, że damy radę ;*
*Następnego dnia*
Sophia obudziła się kiedy Bartek jeszcze smacznie spał. Spojrzała na niego, kolejny raz spał na podłodze. Znowu zadzwonił telefon, tym razem usłyszała:
-Z dwóch sióstr została jedna i zostanie i zero
-Słucham?!
W odpowiedzi usłyszała tylko mroczny i mrożący krew w żyłach śmiech, po czym dzwoniący rozłączył się. Dopiero teraz zauważyła, że obudziła Bartka
-Przepraszam
-Co się stało? -spytał zaspany
-Nic takiego. Tata dzwonił i tyle -okłamała go
Postanowiła, ze nic mu nie powie. Inaczej postawiłby przy niej z 100 żołnierzy, czołg i Bóg jedyny wie co jeszcze. On również wiedział, że ona kłamie. Od razu to rozpoznał, jednak nie chciał się kłócić. Wyjął czarne pudełko i jej podał
-Proszę
-Dziękuje
Otworzyła powoli je i wyjęła z niego czarną sukienkę
-Jejku dziękuje -przytuliła się do niego
-Idź ją ubierz
Po 10 minutach wyszła z toalety ubrana w nią
-Wyglądasz prześlicznie -okręcił ją -i tak apetycznie
-Idź lepiej zjedz śniadanie a nie baw się w kanibala
Wybuchnął śmiechem
***
Sophia stała przytulona do Bartka, płakała. Właśnie zakopywali trumnę z ciałem jej ukochanej siostrzyczki. Osoby z którą się wychowywała, którą kochała ponad życie, z którą zawsze mogła o wszystkim porozmawiać. Nie wyobrażała sobie, ze mogło by jej nie być na jej ślubie. Nie rozumiała także postawy swojego taty. Widocznie nadal nie rozumiał. On powinien być tu i wygłaszać kilka słów, zamiast niego zrobiła to Sophia. Było jej smutno, tym bardziej, że dzisiaj musieli wracać do kraju. Musiała wrócić do pracy. Gdy przysypali trumnę i wszystkie wieńce były już na grobie jak wszyscy skierowała się do wyjścia, I wtedy niespodziewanie wpadła na Krzysztofa
-Cześć
-Cześć
-Skąd ty tu?
-Przyjechałem do cioci i postanowiłem odwiedzić cmentarz -zdawało jej się, że kłamie - A ty?
-Ktoś zamordował Nici
-Oh, współczuje. Przepraszam, ale muszę już iść. -odszedł
Obserwowała go czujnie. Coś było nie tak. Przecież Krzysiek nigdy nie mówił, ze ma ciotkę w Angli. Jednak swoje przypuszczenia postanowiła zostawić dla siebie. Pojechali z Bartkiem do hotelu i się wymeldowali
-O teraz pan już jej nie niesie? -znowu przywitała ich ulubiona kobieta
-Jeżeli to sprawi pani radość to proszę -przerzucił sobie Sophi przez ramie
-Bartek debilu -uderzyła go
-Też Cię kocham -położył jej rękę na tyłku -do widzenia pani
Kobieta przecierała oczy ze zdziwienia. Pierwszy raz widziała takie coś i takich ludzi
Godzinę później byli już w samolocie
-Kocham Cię, ale jak jeszcze raz będziesz mnie niósł to Cię zabiję, przysięgam
-Oj, ze mną nie wygrasz. Dobrze to wiesz maleńka
Cały lot się śmiali
-Odprowadzę Cię
Uśmiechnęła się i wsiadła do auta
-To kto wtedy dzwonił?
-No mówiłam Ci, tata
-Nie kłam
-Nie kłamie
-Kłamiesz malutka
-Dzwonił ktoś i coś bełkotał i tyle
-Nie można było tak od razu? -spytał choć dobrze wiedział, że to nie była cała prawda
Dalszą drogę jechali w ciszy. Z radia leciała tylko jakaś smutna piosenka. Grała i grała aż dojechali pod jej dom. Pomógł jej z walizką
-Dziękuje. Za wszystko
-Przyjemność po mojej stronie
-Już miał iść, gdy usłyszał głos mamy Sophi
-Sophio, jesteś z Bartoszem>
-Tak, mamo
-Chodźcie tu
Spojrzeli na siebie instynktownie i poszli do salonu. Sophia bała się, ze coś się stało
-Siądźcie proszę -pan Kazimierz wskazał na fotele
Usiedli
-A więc, skoro jesteście zaręczeni to pomyśleliśmy z tatą, ze pora na ślub
-Ale ja mam żałobę, my mamy
-Po kim?
-Po mojej siostrze a waszej córce! -krzyknęła
-Jesteś naszą jedyną córką. Już ustaliliśmy datę ślubu. Nie ma odwołania -rzekł surowym tonem jej ojciec
-Ale...
-Żadnych ale!
Sophia pobiegła do siebie, jednak Bartka zatrzymał pan Kazimierz
-Rozumiem ją, ale nic już nie zrobimy
-Wiem, jednak powinniście ją wcześniej spytać o zdanie
Poszedł do niej i wszedł przez otwarte drzwi
-Knock, knock
-Wiem, że to ty
Podszedł do niej i usiadł obok
-Rozumiem, że jesteś zdenerwowana, lecz może tak miało być? I ma to swoje plusy. Szybciej zostaniesz żoną takiego palanta jak ja -spojrzał na nią - i sprawisz, że będę najszczęśliwszy na świecie
-Mmm -przytuliła się do niego - ale co na to powiedziałaby Nici?
-Cieszyłaby się razem z tobą pewnie. Termin za trzy dni. Damy radę?
-Tak, ale teraz won -wskazała na drzwi
-Co?
-Zobaczymy się za trzy dni, inaczej będziemy mieli pecha
-Oh, jakoś wytrzymam, ale musisz mnie pocałować
Pocałowali się
-Do zobaczenia malutka
Gdy wyszedł zadzwoniła do niezawodnej Sarall i poszła porozmawiać z rodzicami jeszcze raz.
*
Kiedy stała na tarasie pijąc kawę znowu tajemniczy ktoś zadzwonił. Odebrała. To był znowu ON
-Uważaj, bo czasami spadną Ci i tej rudej włoski z głowy i nawet ten dupek Cię nie uratuje
Cześć jeszcze raz. Tak więc wyrobiłam się i 24 ujrzy dzisiaj światło dzienne. Został zatem jeden mroczny rozdział i Epilog. Coś tam się planuje, coś się pisze, ale to jeszcze tajemnica
Płakać się chce :( :( :(
*Oraz pod ostatnim rozdziałem zadałam pytanie dodam dla ułatwienia, że jestem siódma (o ile dobrze policzyłam) i nie mam okularów
Kiedy taxi podjechała pod hotel było już ciemno. Sophia czuła się już lepiej, mimo to Bartosz uparł się, że ją zaniesie. Z nią na rękach poszedł w kierunku windy, jednak zatrzymała ich recepcjonistka. Najwidoczniej była zaniepokojona sytuacją
-Proszę pani, wszystko dobrze -zapytała cieniutkim głosem kobieta
-Tak, tylko źle się poczułam. A mój narzeczony uznał, ze mnie zaniesie
-Ale na pewno> Wezwać karetkę?
-Nie trzeba
-Dobrze
Bartek jadąc windą nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Ta recepcjonistka myślała, że on chce jej coś zrobić. Większej głupoty nie słyszał chyba od kilku tygodni. W końcu odeszli do pokoju. Włożył kartę do drzwi,które po chwili się otworzyły
-Puścisz mnie wreszcie?
-Tak -postawił ją na ziemię
Sam poszedł do łazienki. Gdy z niej wyszedł. ona już spała. Była taka słodka. No cóż, by jej nie budzić położył się na podłodze
-To będzie ciężka noc -powiedział cicho sam do siebie
** Dwa dni później**
Ostatnie dni były bardzo smutne. Sophia dużo płakała a wczoraj w ogóle nie wychyliła nosa za drzwi pokoju. Martwiło to go, jednak rozumiał ją a raczej starał się. Tego dnia dodatkowo miała przyjechać policja. Kiedy zapukali do drzwi, jeszcze siedziała w toalecie. Otworzył drzwi i wpuścił funkcjonariuszy do środku. Po niecałych pięciu minutach dołączyła do nich
-Chcieliśmy zadać pani kilka pytać -zaczął grubszy z policjantów - czy pani siostra miała wrogów?
-Raczej nie, wszyscy zawsze ją lubili -drugi policjant w tym czasie notował
-Czy Nicolette żaliła się na coś? Może ktoś ją nękał?
-Nie wie. Jednak, gdy zadzwoniła kilka dni temu brzmiała inaczej, jakby się bała. Kilka godzin później dowiedziałam się, że nie żyje -zaczęła płakać
-Możemy kontynuować?
Przytaknęła w odpowiedzi
-Podejrzewa pani kogoś?
-Nie, mam pustkę w głowie
-Dziękujemy. Jakby pani sobie cokolwiek przypomniała to zapraszamy na posterunek
Bartek odprowadził policjantów, gdyż do Sophii ktoś zadzwonił
-Kto to był? -spytał, gdy wrócił
-Właśnie nikt
-Nie kłam
-Głuchy telefon. Widocznie pomyłka
W tej chwili znowu zadzwonił telefon'
-Znowu ten sam numer -pokazała mu telefon
Bartek odebrał
Faktycznie nikt się nie odzywał
-Jakiś dowcipniś pewnie -oddał jej telefon -powinnaś gdzieś wyjść, dotlenić się -chwycił ją za rękę
Ledwo zdążyli wyjść i zaczęło padać
*Kilka dni później*
No nie możliwe, żeby tyle padało-denerwował się
-Nie przesadzaj -spojrzała nad niego znad książki, którą czytała - może to i dobrze. Bynajmniej nie muszę nigdzie wychodzić
Bartosz podszedł do niej z głupkowatym uśmieszkiem rodem z Jokera
-Co ty zamierasz? -przeraziła się
Wziął ją na ręce i zaczął chodzić po pokoju
-Zgłupiałeś?! Puść mnie!!
-Nie chciałaś chodzić będziesz noszona
-Wariat
-Tylko przy tobie
Kolejny raz zadzwonił telefon
-Znowu nikt
-Trzeba to zgłosić
Nim zdążyła się odezwać przerwało jej pukanie do drzwi. Poszedł z nią na rękach otworzyć
-A pan znowu ją nosi? -załamała ręce ta sama recepcjonistka, która widziała ich kilka dni temu
-Tak, nie chce jej się chodzić to będzie noszona
-Mhm. No dole jest do Państwa gość. Prosi o rozmowę
-Dobrze, zaraz zejdziemy
Zamknął drzwi i ją puścił. Zeszli na dół kompletnie nie wiedząc kogo się spodziewać. Wszystkie stoliki były puste oprócz jednego. Siedziała przy nim postać najwyraźniej w marynarce, piła kawę. Bartek chwycił ją za rękę. Przecież to mógł być zabójca Nicolette lub ten cały dowcipniś. Podeszli do stolika, a siedzący przy nim mężczyzna podniósł głowę
-Sophio, chciałem porozmawiać
-Pierro, nie spodziewałam się tutaj ciebie. Przecie..
-Wiem, chciałem przeprosić. Mógłbym porozmawiać z tobą sam na sam?
-Nie Bartek ma być ze mną -usiedli naprzeciwko
-Wczoraj jak przyszliście, strasznie przypominałaś mi moją Nicolette, której już nie ma. Jesteś taka do niej podobna. Dzieci też łatwo złapały z tobą kontakt. Było mi wtedy źle i obwiniałem ciebie. Przepraszam
Sophi była trochę zmieszana tym wyznaniem
-Zacznijmy od tego, że przy kobiecie trzeba być kulturalnym i nie wolno się na nich wyżywać -pierwszy odezwał się Bartek
-Wiem i za to przepraszam
-A co na to twoje dzieci?
-Nie słyszały na szczęście
-Dobrze wybaczam Ci -w końcu odezwała się Sophia
-Dziękuje. Am, chciałem Ci jeszcze powiedzieć, że jutro jest jej pogrzeb. Policja pozwoliła pochować ją
-A morderca?
-Nie figuruje w ich bazie. Dziękuje za rozmowę, ale muszę wracać do Kai i Johna
-Oczywiście
Pożegnali się milej niż ostatnio
-Jezu nie mam nic odpowiedniego
-To trzeba iść na zakupy
-Sam se idź -gdy zobaczyła jego uśmiech dodała -ani mi się waż mnie nieść
-No dobra
Odprowadził ją po drzwi i ku jej zaskoczeniu poszedł gdzieś. Wrócił po jakiejś godzinie z czarnym pudełkiem
-Co tam masz?
-Jutro się dowiesz -pocałował ją
-Znowu ten ktoś dzwonił...
***********************************************************************************
Cześć. Jak wam mija sobota? Moja przepełniona nauką :'( . Akurat znalazłam moment by dodać rozdział, jednak wielmożny Aluś postanowił mi to uprzykrzyć. Możliwe, ze jeszcze dzisiaj pojawi się 24, ale to zobaczymy
I coraz większymi krokami zbliżamy się do końca :(
*Ciekawa również jestem, czy daliście radę mnie rozpoznać na filmiku w zakładce : 'Jeśli chcesz...'
Nie zważając na Bratka od razu pobiegła w tamtą stronę. Próbowała wypytać ludzi co się stało, jednak jedyne czego się dowiedziała to, że ktoś nie żyje. Spodziewała się najgorszego. Przeciskała się przez ludzi. Wtedy zobaczyła to czego najbardziej się bała.
-To nie może być prawda -padła na kolana koło swojej siostry
Przyłożyła jej zimną dłoń do swego policzka.
-Nicolette, nie!!
Chwilę później i Bartek zobaczył ten widoki kiedy zobaczył, że policjant próbuje wziąć Sophię od siostry podszedł
-Sophi, chodź
-Ona nie mogła umrzeć -przytuliła się do niego
Musiał ją stąd zabrać i to szybko
-To moja wina. To ja powinnam zginąć a nie ona
-To nie twoja wina. Chodźmy gdzieś
-Nie!! Ja nie mogę
Nie po dobroci, to siłą. W końcu to on mógł wykorzystać jej słowa. Przełożył ją sobie przez ramię i zaczął się oddalać od tamtego miejsca. Jak się spodziewał zaczęła bić go po plecach
-Puszczaj mnie debilu!
-Zapomnij, księżniczko
Nie zważając na nią coraz dalej oddalał się od budynku. Gdy już doszli odpowiednio daleko, postawił ją na ziemi
-Czemu tu zrobiłeś?! Nienawidzę Cię!
-Też Cię kocham. Może wejdziemy tam? -wskazał palcem na małą kawiarenkę -dobrze zrobi Ci ciastko
-Przytyję
-Dla mnie i tak jesteś śliczna
Chwycił ją za rękę i zaciągnął do kawiarni. Usiadła na jednym z pięknych starych krzeseł. Po chwili dosiadł się do niej z całkiem sporym kawałkiem ciasta
-Dla ciebie
Spojrzała na ciasto a potem na niego
-Dobre żarty
-Mówię serio. Jedz
-Mhm -wzięła do ust pierwszy kawałek- nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało
-Wiem, że jest Ci trudno. Sam mam brata, może głupawego ale mam
Spojrzała na niego krytycznym wzrokiem
-Nawet tak nie myśl. Muszę jechać do Pierra
-Kogo?
-Mąż Nici. Boże, w ogóle nie pomyślałam o nim ani o jej dzieciach. Biedne maleństwa. Są takie malutkie, chyba
-Nie wiesz ?
-Ostatni raz widziałam je kilka lat temu. Muszę zadzwonić do rodziców -akurat zadzwonił jej telefon - o wilku mowa
Odebrała telefon i ze łzami w oczach opowiedziała ojcu co się stało. Między słowami zjadała ciasto. Bartek miał rację, tego było jej trzeba. Gdy skończyła rozmawiać spojrzała na zegar
-Możemy już iść?
-Na pewno chcesz iść do niego?
-Muszę, mama by tego chciała
-Czemu?
-W dniu naszych 20 urodzin pokłócili się o Pierra i Nicolette się wyprowadziła. Tylko ja z nią miałam kontakt
-Przykro mi
Nie znał tej historii, no może nie całą. Teraz zrozumiał. Pojechali taksówką prosto pod dom Nico i jej męża. Przypominał nieco dom Sophi zanim został wysadzony w powietrze. Był jednak mniejszy. Zadzwonili do drzwi i po chwili otworzył im owy mężczyzna
-To ty
-Mi też miło Cię widzieć
Bartek nie tak wyobrażał sobie Pierra. Mężczyzna był od niego niższy i mówił z śmiesznym francuskim akcentem
-A to mój narzeczony Bartek
-Nie potrzebnie tu przyjechałaś
-Ale...
-Tak wiem, policja tu była
-Nie wpuścisz nas? Chcę Ci pomóc.
Pierro odsunął się z przejścia i zamknął drzwi po ich wpuszczeniu. Zabrał ich do naprawdę ogromnego salonu
-Co na to dzieci? -zaczęła
-Nie wiedzą, są za małe
-Mogłabym je zobaczyć? Proszę
Mężczyzna jakby z niechęcią zawołał dzieci. Po chwili do pokoju wpadła blond włosa dziewczynka a po niej wszedł brąz włosy chłopczyk. Była niższa od brata
-To Kaia i John
A ty to ciocia? -zaczęła nieśmiało dziewczynka
-Tak, a to wuja -wskazała na Bartosza
Dziewczynka była zdecydowane bardziej gadatliwa od brata, który przypominał wytresowanego pieska. Według Sophii wdała się w mamę. I to było cudowne. Dawało poczucie, że mimo iż Nici już nie żyje, cząstka niej żyje w Kai. Sophi ze smutku i wzruszenia popłakała się
-Ciociu, czemu płaczesz?
-Po prostu.. -nie chciała zasmucić dzieci- żałuje, że pierwszy raz was widzę
Mała dziewczynka podeszła do niej i ją przytuliła
-Ciociu nie płacz
Pierro odesłał po chwili pociechy do ich pokoju
-On jest taka podobna do Nicolette
-Myślę, że powinniście już iść
-Dobrze, jeżeli tak chcesz. Tylko mam prośbę
-No
-Powiedz mi, kiedy będzie miała pogrzeb, chcę być
Nastąpiło kilka minut ciszy
-Wiesz, Ciebie najmniej powinno to interesować. To ty powinnaś zginąć. To twoja wina. Jeszcze masz czelność tu przychodzić. Jesteś bezczelna. Lecz, jeżeli musisz wiedzieć to Vi powie,. lecz nie przychodź w ogóle.
Teraz w Bartku się zagotowało
-Licz się ze słowami, gnoju -dopiero teraz zabrał głos -bo możesz skończyć z obitą mordą
-Bartek przestał -wstała i podeszła do niego -chodźmy
-Objął ją w pasie. Zobaczył, że poczuła się gorzej. I faktycznie tak było. Pierro z okropnym wyrazem twarzy odprowadził ich. Otworzył drzwi i wypuścił Sophi i Bartosza
-Nienawidzę Cię
Te słowa sprawiły, ze nie wytrzymała. Bartek złapał ją, zemdlała. Jednak Pierra w ogóle to nie wzruszyło. Jakby chciał by i ona zmarła. Bartosz wziął ją to taksówki i podał nazwę hotelu. W tym czasie odzyskała przytomność.......
**********************************************************************************
Cześć. Niestety ktoś zginął jak mówiłam. Kto się okaże mordercą? Już niedługo. Kolejna smutna wiadomość zostały trzy rozdziały + epilog. Ryczeć mi się chce. Zżyłam się z Sophią i Bartoszem z pisaniem o nich. A w mojej głowie już zrodził się pomysł za który są osoby, które chcą mnie ukamienować. Czekam
Dowiecie się nie długo co takiego wymyśliłam .
*Rozdział nie jest ocenzurowany*
Sophia jeszcze trochę o tym myślała. Chyba za ostro mu odpisała. No, ale cóż, przynajmniej ma z nim spokój. Znowu zasnęła. Śniła jej się piękna łąka, motyle latały wokoło, wszystko było takie bajkowe i wtedy zadzwonił budzik. Sophia przetarła jeszcze senne oczy. Budzik wskazywał 6:30. 'Co jest? Przecież nie nastawiałam go -pomyślała i wtedy zobaczyła siedzącą w rogu Sarall
-Co ty tu robisz? -spytała siadając na łóżku
-Zabieram Cię na przejażdżkę -odparła z uśmiechem
-Nie mam roweru!
Sara wstała, podeszła do okna i je odsłoniła. Sophi podeszła do niej i zaniemówiła. Przed domem stały dwa rowery.
-Daj mi chwilkę -powiedziała i znikła w łazience
Chwilę później obie wsiadały na rowery. Pojechały w kierunku strumyka, gdzie jako nastolatki często chodziły po lekcjach. Jechały przez piękny las, otaczała ich natura. Wielkie drzewa osłaniały przed wschodzącym słońcem. Ptaki śpiewały woje melodie a gdzieniegdzie skakały króliczki. Sophia czuła się jak w swoim śnie. Nawet się nie obejrzały a minęło prawie pół godziny. W końcu zsiadły z rowerów
-Dziękuje -powiedziała Sophi z uśmiechem- tego było mi trzeba
-Oh, kochana, znam Cię bardzo dobrze -rzuciła jej butelkę wody
Odkręciła ją i wypiła spory łyk. Dopiero teraz spojrzała na zegarek
-O f#ck.
-Co się stało>
-Zaraz spóźnię się na spotkanie z Bartkiem
-Oj, jak kocha poczeka. Chwila nic nie zmieni
-Rób jak chcesz, ja jadę -rzuciła i ruszyła w drogę powrotną
-Ej -Sara krzyknęła i ruszyła za nią, starając się ją dogonić
*W tym samym czasie*
Bartek podjechał pod dom rodziców Sophii minutę przed czasem. Wiedział, że Sophia jest cholernie punktualna i nienawidzi spóźnialskich. Spojrzał jeszcze raz na zegarek, była równo 7:20 a jej jeszcze nie było! To do niej kompletnie nie podobne. Postanowił, że poczeka jeszcze chwilę. Zgasił silnik i wysiadł. Oparł się o auto. Kolejny raz spojrzał na godzinę. Było już trzy po. Poszedł pod drzwi i zadzwonił. Otworzyła mu pani Joasia.
-Panienki nie ma
Zatkało go. Czy ona znowu z nim pogrywa?! O co jej teraz chodzi
-Jak to? -tylko tyle mógł z siebie wydusić
-Rano panienka pojechała z Sarall na przejażdżkę
Trochę mu ulżył, jednak nadal pozostawała obawa. Przecież kiedy ostatnio widział ją na rowerze> Rok, dwa... prawie pięć lat temu
-Dobrze dziękuje. Poczekam ty
Oparł się o murek i rozmyślał. Ta noc właśnie mu na nich minęła. Myślał o Sophii , ich przyszłości, ślubie. Chciał by była szczęśliwa. Znowu sprawdził godzinę. Już 7:31! I wtedy zobaczył Sophi, była uśmiechnięta jak nigdy.
-Przepraszam za spóźnienie -oparła rower o dom i poszła w kierunku drzwi -zaraz będę gotowa -i i znikła w środku
Chwilę później była już gotowa
-Dziękuje Saro -przytuliła przyjaciółkę -idziemy?
-Tak -Bartka zatkało -wyglądasz ... tak pięknie
Posłała mu słodki uśmiech. Otworzył jej drzwi do auta
-Nieźle go sobie wytresowała - cicho jakby do siebie powiedziała Sarall
-Słyszałem
Jechał szybko, żeby nie spóźniła się do pracy
-Do zobaczenie, będę po 16 -pocałował ją
-Dobrze
**
Praca mijała Sophii spokojnie. Wt\yjaśniła sobie wszystko z Krzyśkiem, z jej strony wszystko. Siedziała z nosem w stercie papierów gdy usłyszała dzwonek telefonu. Odebrała nie patrząc kto dzwoni
-Sophia Granna, tak słucham
-Uff, Sophi. Wszystko dobrze
-Tak, Nici.Czemu pytasz?
-Ni.. muszę kończyć pa
-Ale...
'Połączenie przerwane' usłyszała w słuchawce
Sophia przez resztę czasu nie mogła się skupić. Próbowała jeszcze kilka razy dodzwonić się d siostry, ale ta nie odbierała. Sophi była bardzo zmartwiona, ale musiała wytrwać do końca. Gdy tylko wybiła 16 wyszła z biura rzucając -Do zobaczenie' Wiktorii. Stała chwilkę i czekała na Bartka. W końcu usiadła na krawężniku i poczuła dziwne ukłucie w sercu. Wtedy podjechał Bartek i od razu wyszedł z auta
-Co się stało?
-Coś z Nicolette. Odebrałam bardzo dziwny telefon od niej. Boję się o nią,. Muszę tam lecieć
Bartek objął ją ramieniem'
-Malutka, na pewno wszystko jest dobrze
-A, jeżeli nie Muszę.... -zakrył jej usta swoimi
-Dobrze polecimy -wyszeptał w końcu
Przytuliła się do niego. Pomógł jej wstać i pojechali do nie. W czasie gdy ona się pakowała on rezerwował lot do Anglii
-Jestem gotowa -oznajmiła stojąc z walizką
-Dobra, pojedziemy tylko jeszcze do mnie i wybierzemy się na lotnisko
Bez słowa wyszli z domu. Zostawiła tylko list do rodziców na sekretarzyku. Oznajmiła w nim, ze na kilka dni leci do siostry w odwiedziny. Po kilkunastu minutach byli pod jego domem. Poszedł szybko się spakował i poprosić sąsiadkę o zajęcie się psem. Ona w tym czasie znowu próbowała się skontaktować z Nicolette. Bez rezultatu. Postanowiła napisać do niej SMS'a: 'Co się z tobą dzieje?? Z kilka godzin będę u ciebie. Martwię się'
-Nadal nie odbiera
Pokiwała przecząco głową. Znowu bezsłownie jechali. Kiedy zajechali pod lotnisko mieli jeszcze zapas kilku minut czasu. Jako jedni z pierwszych zajęli miejsce w samolocie. Sophia oparła głowę o zagłówek i spojrzała w obraz na małym okienkiem. Oglądał wszystko co się za nim działo. Ledwo do niej dotarły słowa czarnowłosej stewardessy, która prosiła o zapięcie pasów i wyłączenie telefonów. Myślami Sophi była przy siostrze. Znowu poczuła ukłucie w sercu. Już drugi raz w jednym dniu. Teraz była już pewna w 100%, że coś jest nie tak. Zawsze czuły co jest u drugiej z Nici, może temu iż były bliźniaczkami
-Nie zamartwiaj się tak -Bartek ją objął -na pewno wszystko jest dobrze
-Byle byś miał rację
Sophia przez cały lot wpatrywała się w obraz za oknem. Nie interesowało ją nic innego. Tylko Nicolette. Ona nie mogła umrzeć, przecież miała dla kogo żyć. Przytuliła się bardziej do Bartka. Nie długo mieli lądować, a ona już miała duszę na ramieniu.
-Spokojnie
To ją jednak w ogóle nie uspokoiło. Żeby zająć czymś myśli wyjęła zeszyt i zaczęła coś pisać. Sama nawet nie wiedziała co. Słowa same przychodziły jej do głowy. Pisała i czas szybciej minął
-Zaraz lądujemy -Bartek ją szturchnął
-Mhm
*
W końcu samolot wylądował. Było to dla niej jak zbawienie.
-Ty zamelduj nas w hotelu a ja sprawdzę adresy
-Tak jest -zasalutował i poszedł do hotelu który wyznaczyła
Ona w tym czasie odnalazła, gdzie muszą iść by trafić do magazynu, gdzie Nici pracuje. Niespodziewanie poczuła, że ktoś ją obserwuje, obejrzała się wkoło. Nikogo podejrzanego nie zauważyła. Dostrzegła tylko wracającego Bartosza. Wezwała taksówkę i po jakiś 15 minutach byli na miejscu. Budynek różnił się od jej miejsca pracy. Był tłok, dużo przezroczystych ścian. Od razu dostrzegła żółtą taśmę policyjną........
*********************************************************************************
Cześć! Kolejny rozdział i coraz bliżej do końca. Czy Nicolette umrze? Kto okaże się ...? Wszystko nie długo! U was też ten tydzień był strasznie zakręcony? Mój przypominał karuzelę w wesołym miasteczku. A jeszcze w poniedziałeczek teścik z EDB . Nie długo również pojawi się zakładka : Jeśli chcesz.
Co w niej będzie? Dowiecie się nie długo!
***Rozdział jest nie ocenzurowany!***
*Kilka dni później*
Do Bartka zadzwonił jego kolega:
-Ty, stary, czytałeś gazetę RiW'a?
-Nie. Czemu?
-Twoja kobieta ma tam artykuł. Radzę Ci przeczytać
-Dzięki za info.
Bartek rozłączył się i czym prędzej wyszedł z domu. Już był przy aucie, gdy zatrzymała go sąsiadka.
-Gdzie ma pan tą cudowną dziewczynę?
-Moja ukochana wyprowadziła się. Powiedziałem kilka słów za dużo
-Oj, walcz o nią, bo drugiej takiej nie znajdziesz
-Wiem
Bartek pożegnał się z sąsiadką i pojechał do miasta. W pierwszym napotkanym kiosku kupił ową gazetę. . Szukał na której stronie jest artykuł Sophii. Jest! Otworzył na stronie siódmej. Zaczął czytać. Gdy przeczytał już wszystko był przerażony. Było napisane:
'Co czuję w środku? Nic, pustkę, zero totalne. Czemu? Stań przed lustrem, popatrz w odbicie.... kogo widzisz? Siebie? I bardzo dobrze. Oto powód. Chcesz go zmienić? Zmienić ten stan? Nie da się ;)
Zniszczyłeś wszystko we mnie, zniszczyłeś mnie
W środku zamiast porządku, który tam był zanim Cię poznałam są ruiny mnie, jak po wybuchu bomby w środku pięknego miasteczka
Myślisz, że da się to odbudować? Mylisz się i to cholernie. Nic już nie da się zmienić, ... a nie jednak da. Możesz mnie bardziej zniszczyć, wykończyć do końca. Wtedy już nie spojrzysz mi w twarz, lecz w kwiaty na moim grobie.'
Co to miało znaczyć ?! Czy ona chciała.. ?! Nie, to niemożliwe . Nie Sophii, nie ona. To Nie możliwe. Może to jakaś pomyłka. Jakiś pierdolony żart, błąd. Bartek przeczytał to jeszcze chyba z 3 razy i jeszcze. W końcu wsiadł do auta i pojechał do najlepszej kwiaciarni w mieście. Wiedział, że kwiaty nic nie dadzą, więc dziś nie da się spławić. Spotka się z nią, padnie na kolana i będzie błagał. To nie może się tak skończyć. On chce z nią spędzić wszystkie swoje dni, nawet te trudne i w których będą próbowali ich zabić. Zawsze będzie ją bronił i osłaniał. Zbyt mocno ją kocha by teraz odpuścić. Jego sąsiadka miała rację, musi o nią zawalczyć i tę bitwę wygrać
*W tym samym czasie*
Sophia po kolejnym pracowitym dniu poszła do swojego pokoju. O dziwo dziś nie przybył ani jeden miś, które od kilku dni piętrzyły się w kąciku pokoju. Jej artykuł trafił do gazety i był świetny. Wszystko szło dobrze. Wszystko do czasu gdy zobaczyła podjeżdżające auto...
*Z drugiej strony, w tym samy czasie*
Podjeżdżał pod dom z duszą na ramieniu. Albo mu się uda albo.... nie!! Musi mu się udać. Gdy wysiadał z auta zauważył delikatną kobiecą postać w jednym z okien na piętrze. Najwyraźniej ta osoba mu się przyglądała Zaraz, zaraz.... przecież to była Sophia! Jego Sophia! Czyli jednak zależało jej na nim. Szedł do drzwi, myśląc co powiedzieć. Raz kozie śmierć. Zapukał. Otworzyła pani Asia.
-To znowu pan...
-Przyszedłem do Sophii -nie dał jej dokończyć
-Panienka nie chce pana widzieć
-Guzik mnie to obchodzi, ja chcę się z nią widzieć -wepchnął się do mieszkania i od razu skierował się do schodów.
Panią Joannę to zaskoczyło, ale zaimponował jej swoją walką o ukochaną. Był bardzo zdeterminowany by ją odzyskać. Tymczasem Bartka serce chciało wyskoczyć z piersi. Biegł po tych schodach jak oszalały. Od razu jego uwagę przykuły drzwi z koroną. Obok nich stał stoliczek z wazonem pełnym kwiatów. To były kwiaty od niego. Podszedł cichutko do drzwi i nacisnął klamkę, były zamknięte. Zaczął pukać w drzwi. Cisza
-Otwórz!
Znów nacisnął klamkę, zaczął coraz intensywniej pukać a raczej już nawet walić w drzwi. Tak przez kilka minut. W końcu zrezygnowany położył kwiaty do wazonu i oparł czoło o drzwi, ostatni raz wyszeptał
-Błagam, Sophio otwórz
Nagle stało się coś niespodziewanego, Bartek usłyszał dźwięk odkluczanego zamka po czym drzwi się otworzyły. Wypadła z nich Sophia, prosto w jego ramiona. Objął ją, tak bardzo chciał ją poczuć w swych ramionach
-Tak strasznie tęskniłam -wyszeptała a po jej policzkach spłynęły łzy, oparła głowę na jego ramieniu
-Wiem, a ja jeszcze bardziej -starł jej łzy i kątem oka zauważył misie, które jej wysyłał -jednak ich nie wyrzuciłaś?
-Hm?
Pokazał jej stojącego w rogu największego misia
-Ach tak. A gdzie moje niebieskie róże?
Sięgnął po róże które włożył do wazonu i podał jej
-Dziękuje bardzo -'zanużyła' w nich twarz jak dama -są przepiękne
Znowu się do niego przytuliła, a on objął ją w pasie. Sophia słuchała bicia jego serca i delikatnie odpłynęła. Przeszło jej przez głowę, że na lepszego mężczyznę trafić nie mogła. Na samym początku wiedziała, że z tego coś może być. Może nie od razu wiedziała, że będzie to coś tak poważnego, ale tego właśnie pragnęła. Bezpieczeństwa płynącego z jego ramion, ciepła z jego słów, miłości z wszystkich czynów. Tak, to było to coś. To coś co chyba każda kobieta pragnęła, oczekiwała. A ona to ma i nie zamierza stracić. On też trzymając ją w swoich ramionach miał swój cały świat. Jej zalotne uśmiechy, piękne błękitne oczy, długie włosy, które podkreślały każdy jej ruch. Gdy spała mógł jej się przyglądać godzinami. Nie ważne czy miała na sobie szare dresy czy sukienkę najdroższego z projektantów. Jej uroda była idealna, a cała tworzyła dla niego boginię
-Wrócisz ze mną do domu? -wyszeptał wciąż ją tuląc
-Wybacz, ale na razie chcę jeszcze zostać tutaj
W środku posmutniał, lecz z zewnątrz był nadal silny
-Kiedy Cię znowu zobaczę?
-Hm... możesz mnie jutro zawieść do pracy. Jeżeli masz ochotę
-Tak, z chęcią. Jak zwykle?
Przytaknęła. Dla niego każda chwila spędzona z nią teraz była bezcenna. Chciał z nią spędzać jak najwięcej czasu, lecz musiał też akceptować to co ona chce i czego potrzebuje
-Może chociaż dasz się wyciągnąć dziś na spacer?
-Oh, dobrze. Ale na krótko
Chwycił ją za rękę i wyszli do ogrodu. Posiedzieli na ławeczce wokół przepięknych róż, rozmawiali o ostatnich dniach. Gdy zrobiło się już ciemno odprowadził ją pod dom
-Napiszę później
Dała mu całusa w policzek na do widzenia. Oparła się o drzwi i patrzyła jak odjeżdża. Chciała krzyknąć 'Zostać!' jednak się powstrzymała. Weszła do domu i bez słowa poszła do łazienki. Wzięła długą relaksującą kąpiel. Położyła się na łóżku z jeszcze mokrymi włosami i chwilkę później dostała SMS'a
Ochroniarz: Dziękuje za wspaniały wieczór. Strasznie tęskniłem. Jutro będę punktualnie. Kocham Cię! Dobrej nocy malutka :*
Musi zmienić nazwę, o tak. Przecież on już nie jest ochroniarzem, jest jej ukochanym.
Sophia: Ja również dziękuje. Dobranoc
Sophia dołożyła telefon obok. Zachichotała jak nastolatka i tak się czuła. Jak taka nastolatka przeżywająca pierwszą, prawdziwą miłość. Oh, zakochała się po uszy. Zamknęła oczy i wyobrażała sobie piękny domek, ich domek.Zasnęła. Nagle usłyszała dźwięk kolejnego SMS'a. Myślała, że to znowu Bartek, ale na wyświetlaczu pojawiło się
Krzysztof: Jeszcze raz chciał Cię przeprosić
Uśmiech pojawił się na jej twarzy, zachciało jej się śmiać. Tylko Krzysiek miał takie wyczucie czasu
Sophia: Nie musisz, spoko nic się nie stało
Krzysztof: Dobranoc kwiatuszku
Sophia: Spierdalaj chwaście
*********************************************************************************
Cześć! Już po premierze Zaufaj. Nadal pozostał stres. Teraz rozdziały nie wiem czemu napisały mi się dłuższe. I mam smutną wiadomość. Zbliżamy się do końca :( Jest mi smutno bo to była moja pierwsza taka historia. A mój głupi pomysł zaczyna się realizować, więc mam coś na otarcie łez. Jednak musicie jeszcze poczekać. Przepraszam również, ze tak późno, lecz brak czasu. Mam nadzieję, ze nie udusicie mnie
I jak widać Sophia wybaczyła Bartkowi. Zobaczymy czy nie zmarnuje swojej szansy..... ale nic nie powiem
*UWAGA rozdział nie jest kontynuacją poprzedniego rozdziału, ani początkiem następnego.*
**Wszystko informacje zostały w całości wymyślone przeze mnie. Zdjęcia mają tylko pomóc wyobrazić sobie czytelnikom jak wygląda dany bohater a nie jak wygląda w rzeczywistości. Postacie są fikcyjne**
Krzysztof Milacz
Lat: 29
Pseudonim: Mily
Zakochany w Sophii Granna
Zawód: informatyk
Praca: zatrudniony jako informatyk w dziale VII w RiW
Znaki szczególne: brak
Nie lubi: Bartosza Bertsa
Lubi: Projektować strony internetowe
(Natalia Kukulska)
Wiktoria Kauc
Lat: 27
Pseudonim: brak
Status: Wolna
Zawód: księgowa
Praca: Zatrudniona jako sekretarka w RiW
Znaki szczególne: blizna na czole
Nie lubi: rozwrzeszczanych dzieci
Lubi: biegać
Szymon Berts
Lat: 32
Rodzice: Katarina Berts, ojciec nie żyje
Druga połówka: Julianna Berts-Tiross
Zawód: biznesmen
Praca: prowadzi własną firmę
Rodzeństwo: Bartosz Berts
Nie lubi: pracy swojej żony
Lubi: Dobrą muzykę
(Beyoncé)
Julianna Berts-Tiros
Lat: 29
Rodzice: nieznani
Druga połówka:Szymon Berts
Zawód: technik sztuk walki
Praca: Zatrudniona w Ochronie
Rodzeństwo: brak
Znaki szczególne: brak
Nie lubi: zarozumiałych małolat i tego, że w związku ze swoją pracą musiała przefarbować włosy z naturalnego brązu na czarny
Lubi: Kwiaty
(Bożena Dykiel)
Joanna Ning
Lat: 54
Status: wdowa
Zawód: kucharka
Praca: zatrudniona w domu państwa Granna jako pomoc domowa
Nie lubi: chuliganów
Lubi: gotować
(Cleo)
Nicole Julis-Granna
Lat: 26
Pseudonim: Nici
Status: zamężna
Zawód: modelka
Praca: zatrudniona w gazecie jako modelka
Rodzeństwo: Sophia Granna
Nie lubi: Bartosza Bertsa
Lubi: naturę i kwiaty
Dla Bartka i Sophii ta noc okazała się niezwykle długa i bezsenne. Żadne z nich nie mogło zasnąć. Sumienie nie dawało im spokoju
-Córciu, wstałaś już? -pan Kazimierz zapukał do jej pokoju
-Tak, wejdź proszę
Po chwili tata Sophi wszedł do pokoju z herbatą. Usiadł na fotelu i postawił filiżankę na stoliczku nocnym. W ogóle nie mógł poznać swojej córki. Z uśmiechniętej, pogodnej kobieta stała się jej wrakiem.
-Co się stało? -zapytał w końcu
-Oj, może on nie jest ciebie wart?
-Ale ojcze, ja go kocham. Widocznie on mnie nie tak mocno jak ja jego
-Wiesz, żadna miłość nie jest idealna. Zdarzają się nieporozumienia i kłótnie, ważne by walczyć o ukochaną osobę
Dla Sophi jej ojciec zawsze był mądrym człowiekiem. Za takiego od zawsze go uważała, nigdy nie mówił głupstw
-Moje małżeństwo z twoją mamą na początku nie było łatwe, lecz z czasem było coraz lepiej. Mimo kłótni, zawsze potrafiliśmy przyznać się po błędu i spokojnie porozmawiać, Sophio
Nie nawiedziła gdy tak do niej mówił
-Dziś mnie nie będzie, za to pani Asia jest do twych usług
-Dobrze tato.
Pan Kazimierz wstał i skierował się do drzwi. Kiedy już przekraczał próg powiedział cicho:
-Jeżeli ten Bartek jeszcze ją zrani ukręcę mu głowę
-Słyszałam tato -zaczęła się śmiać
Znowu została sama. Lecz za to miała czas, by wszystko sobie przemyśleć. Musi powiedzieć pani Asi by nie wpuszczała tu Bartka. Na razie nie chce go w ogóle widzieć ani z nim rozmawiać. Właśnie teraz przyszedł jej do głowy pomysł na artykuł do nowego wydania gazety. Wzięła do ręki swojego laptopa i zaczęła pisać. 'Tak, to będzie świetne' pomyślała. Skończyła pisać około południa i od razu wysłała swoją prace do redaktora głównego. Zeszła na dół i w kuchni spotkała panią Joanne
-Dzień dobry panienko. Niestety ominęło panią śniadanie, ale mogę szybko zrobić dla panienki coś pysznego
-Nie trzeba, mam ręce
-Na pewno panienko?
-Tak. Mam prośbę, proszę nie wpuszczać tu Bartosza
-Jak sobie panienka życzy
Sophia zjadła śniadanie, po czym pomogła pani Asi w pracy. Często to robiła gdy mieszkała tutaj. Lubiła pomagać tej miłej pani. Pani Joanna zawsze protestowała, ale Sophia i tak jej pomagała. Przypomniały jej się chwile spędzane ze swoją babcią, którą strasznie kochała i teraz jeszcze bardziej brakowało jej. Akurat poprawiały filigranowe laleczki, gdy Sophia usłyszała dzwonek do drzwi. Dobrze wiedziała kto to może być. Spodziewała się go. Pani Asia poszła otworzyć. To był oczywiście Bartek
-Słucham młodzieńcze -kobieta udawała, że go nie pamięta, choć dobrze zapamiętał sobie jego
-Jest Sophi? Chciałbym się z nią zobaczyć
-Panienka nie chce się z tobą widzieć
-Ale jak to?
-Proszę opuścić te posesję
-Dobrze, ale niech pani przekaże to Sophi -Bartek podał kobiecie bukiet czerwonych róż
-Oczywiście
Pani Asia wzięła kwiaty i zamknęła drzwi. Skierowała się do salonu, gdzie była Sophia. Ta jak ujrzała ją z bukietem była zdziwiona. Nie spodziewała się od niego kwiatów
-To dla panienki -podała jej bukiet
-Nie chce ich -Sophia wyrzuciła kwiaty przez otwarte okno. Nie chciała kwiatów, nie od niego. Jej się nie da 'przekupić'
Kobiety wróciły do pracy. Sophia myślała, ze to koniec niespodzianek od niego, lecz jednak do wieczora uzbierał się całkiem spory zbiór. Prezenty, misie, kwiaty, miłosne listy, wyznania pod oknem, ale Sophia nadal nie chciała go widzieć....
******************************************************************************
Cześć! Już za tydzień premiera Zaufaj . Coraz większy stres. Pierwsze rozdziały napisane, wszystko dopięte na ostatni guzik a ja cała w nerwach. Tymczasem tutaj powoli zbliżamy się do końca. Powoli, powolutku ale zbliżamy. Ja się bardzo przywiązałam do bohaterów, a wy?
Jak myślicie Sophia wybaczy w końcu Bartkowi? Z tego co widać jest nieźle na niego wkurzona.... wszystko w następnym rozdziale za tydzień! Jeszcze dzisiaj najprawdopodobniej będzie już (chyba) ostatnia część: Poznaj Bliżej Bohatera.
Pozdrawiam
laur_cia
-Nie masz prawa tak do mnie mówić! -Sophia pobiegła z płaczem do domu Bartek podniósł pistolet i pobiegł za nią. Nie chciał jej skrzywdzić ani obrazić. Był na siebie wściekły, że w ten sposób powiedział do niej. Gdy wpadł do pokoju akurat pakowała kolejne rzeczy do walizki. Nie spodziewał się, że będzie chciała się od niego wyprowadzić. To był cios. Po jej policzkach spływały łzy -Co ty robisz? -Poczekaj -spojrzała na niego- jak ty mnie nazwałeś? A tak. 'Kretynka' musi sobie wszystko przemyśleć Bartek podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie -Ale ja wcale tak nie myślę! -Właśnie to udowodniłeś- po tych słowach Sophia odsunęła się od niego i z walizką wyszła z domu. Wsiadła do auta i odjechała płacząc. Jechała drogą cały czas szlochając. W końcu zatrzymała się na poboczu i całkowicie się rozpłakała. Nie spodziewała się tego po nim. Zranił ją dogłębnie. Czuła się jakby zniszczył pewną cząstkę jej duszy. Potrzebowała kilku dni by wszystko sobie w głowie poukładać. Rozumiała, że też trochę go sprowokowała, ale to nie był powód do taki słów, takich raniących słów. Ona przecież nie miała zamiaru nic mu zrobić. To miał być tylko głupi żart. Niestety przerodził się w ich pierwszą poważną kłótnię. Jeżeli taki jest początek to może nie ma dla nich przyszłości? Może powinni się rozstać?Może od początku nie ma dla nich szans? Starła kolejną z łez i pojechała dalej. Chciała się zamknąć w czterech ścianach i uciec do pracy by zapomnieć. -W tym samym czasie* Bartek stał i patrzył jak znika z horyzontu. Był wściekły na siebie. Nie potrzebnie tak na nią naskoczył. Zranił ją i dobrze o tym wiedział. Chciał jakoś zareagować, powstrzymać ją, ale to i tak nic by nie dało. Nie mógł jej tu trzymać siłą, nawet jakby chciał. Kochał ją i to strasznie. Od pierwszej chwili poczuł coś do niej. A teraz? Przez jeden głupi błąd mógł ją bezpowrotnie stracić. O nie! Nie może na to pozwolić. Będzie o nią walczył do upadłego. Do ostatnich sił. Bartek poszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Rozpłakał się. Rzucił pistolet gdzieś w róg pokoju. Chciał cofnąć czas. Wtedy na pewno nie popełniłby tego błędu. Do pokoju wszedł Guard. Najpierw położył przednie łapki na narzucie, po czym położył się u stóp pana. Bartek wziął swój telefon do ręki i wybrał numer Sophii. Jak przewidywał, nie odbierała *W tym samym czasie* Sophia akurat podjeżdżała pod dom rodziców, gdy jej telefon zaczął brzęczeć. Na wyświetlaczu pojawiło się 'Ochroniarz'. 'Niech sobie dzwoni'- pomyślała. Było już bardzo późno i bała się, że obudzi swojego tatę, ale nie miała innego wyjścia. Wprawdzie mogła jeszcze pojechać do Sarall, lecz to mogłoby się źle skończyć. Wyjęła walizkę i myśląc co powie tacie skierowała się do drzwi. Zadzwoniła dzwonkiem. Usłyszała jak ktoś schodzi po schodach i chwilę później otworzyły się drzwi i stanął w nich pan Kazimierz. Ku jej zdziwieniu, tak późną porą był w garniturze. Od razu rzuciła mu się w ramiona -Tatusiu... Nie musiała długo się tłumaczyć, co w sumie było jej na rękę i chwilę później była w swoim starym pokoju. Mogło się zdawać, że cały czas tam mieszkała. Na pościelonym tapczanie leżał jej stary miś Mr. Piggy. Postawiła walizkę w rogu i rzuciła się na łóżko. Przytuliła się do pluszaka i znów zaczęła szlochać...... **************************************************************************** Cześć! Przepraszam, ze tydzień temu nie było żadnego rozdziału, ale miałam jeszcze trochę na głowie. Już jutro przed premiera Zaufaj a ja się strasznie stresuje. Wszystko już prawie dopięte na ostatni guzik, zostały ostatnie poprawki. Boję się, to będzie coś całkowicie nowego dla mnie. Żadnych niebezpieczeństw, dreszczyku tak naprawdę. Coś... innego... ale więcej nie powiem! Dowiecie się jutro. Mam nadzieję, że będziecie w tym ze mną i nie zostawicie mnie. Dziękuje wam za to, że jesteście Pozdrawiam laur_cia
Z przyjemnością informuje już oficjalnie, że zaczęłam prowadzić drugiego bloga Zaufaj! Oczywiście ten będzie kontynuowany. Mam nadzieje, że będziecie razem ze mną i nie opuścicie mnie
Konsekwencją tego, iż prowadzę drugiego bloga jest również to,że nowe rozdziały nie będą już się tu pojawiały w niedziele, ale w SOBOTY! W dzień, w którym zwykłam w ostatnim miesięcy wstawiać tu rozdziały(niedziela) będą się pojawiały rozdziały w Zaufaj. Oraz postanowiłam się bardziej otworzyć na wasze pomysły i propozycje i czekam na wasze wiadomości Kontakt ostrzegam od razu, że wszelkie spamy od razu będą zgłaszane!
Pozdrawiam
laur_cia
*UWAGA rozdział nie jest kontynuacją poprzedniego rozdziału, ani początkiem następnego.* **Wszystko informacje zostały w całości wymyślone przeze mnie. Zdjęcia mają tylko pomóc wyobrazić sobie czytelnikom jak wygląda dany bohater a nie jak wygląda w rzeczywistości. Postacie są fikcyjne**
Kazimierz Granna
Lat: 55
Inicjały: KG
Status: w małżeństwie z Jessica Granna-Bick
Zawód: bankier
Praca: dyrektor dużego banku
Rodzeństwo: brak
Nie lubi: oszustw i kłamstw
Lubi: Szybkie samochody
(Nora Roberts)
Jessica Granna-Bick
Lat: 51
Inicjały: JB
Status: w małżeństwie z Kaziemierzem Granna
Zawód: prawnik
Praca: prowadzi internetowe porady prawnicze
Rodzeństwo: siostra Ann Bick (nie żyje )
Nie lubi: kiepskich książek
Lubi: dobre kino
(Jackie Collins)
Katarina Berts
Lat: 52
Inicjały: KB
Status: wdowa
Zawód: pielęgniarka
Praca: zatrudniona w prywatnej szkółce jako pielęgniarka
Nie lubi: kawy
Lubi: zwierzątka
(Elena)
Sarall Beckham
Lat: 26
Inicjały: SB
Pseudonim: Sara
Zawód: księgowa
Praca: zatrudniona w Prywatnej firmie jako księgowa
Rodzeństwo: brak
Znaki szczególne: tatuaż w kształcie motyla na szyi
Z dedykacją dla Larysy i innych aktualnie chorych :)
Sophia otworzyła szeroko oczy
-O czym ty mówisz?
-O tym co między wami zaszło
-Pomiędzy nami nie doszło do niczego! -dopiero po chwili zrozumiała, ze uniosła głos- Nie ufasz mi?
-Ufam -spojrzał jej w oczy
Wysiedli z auta. Sophia przytuliła się do Bartka, słyszała bicie jego serca i wiedziała, że ono bije dla niej i tylko dla niej. Jego spokojny rytm bicia działał uspokajająco. Przypomniało jej się jak w szpitalu widziała jak walczy, jak walczy o życie. Teraz na szczęście było dobrze, wszystko co złe na razie minęło.
-Chodź, masz jeszcze na twarzy krew
-Lepiej martw się o swoją rękę, malutka -zrobił głupią minę
-Z moją ręką nic nie jest. Nie mów na mnie malutka!
-Oj, malutka -Sophia nadepnęła mu na stopę- zadziorna malutka Sophi-zaakcentował wyraźnie słowo 'malutka'
-Jesteś wyższy tylko o kilka centymetrów, olbrzymie -wytknęła mu język
-Skoro tak... -Bartek stanął wyprostowany i zaczął patrzeć przed siebie- to spójrz mi w oczy
Sophia próbowała różnych sposobów, stawała na palcach, podskakiwała jak najwyżej umie, nawet chciała stanąć na masce samochodu, ale i tak za nic nie była w stanie tego zrobić
-No dobra, wygrałeś -przyznała w końcu zrezygnowana
-Widzisz, ze mną nigdy nie wygrasz -poklepał ją po ramieniu i poszedł w kierunku domu
Po chwili oboje tam byli. Bartosz starym zwyczajem usiadł na kanapie. Sophi zniknęła w łazience i cicho skradła się do niego z wiadrem wody. Wylała je na głowę Bartka, czego wogóle się nie spodziewał.
-Jak nie po dobrocie to po przymusie -zaczęła się śmiać
-O ty! -zaczął ją gonić, a ona rzuciła wiadro za siebie
Uciekała, przeskakiwała krzesła, fotele. biegłą pod stołem. Kilka razy wydawało jej się, że czuje oddech Bartka na swoim karku i jego rękę na swojej. Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się przed nią
-Bu! -powiedział cicho
Sophia próbowała biec w tył, ale potknęła się. Bartek jakby to przewidział i ja złapał
-Uważaj malutka -postukał delikatnie w jej czoło -to powinno Ci wybić głupie pomysły na przyszłość -pochylił się nad nią i złożył pocałunek na jej ustach- A teraz czas na pierwszą lekcje strzelania
Wyszli na podwórko i zamknęli w domu psa, by nic mu się czasami nie stało. Bartek po kolei tłumaczył Sophi jak zbudowany jest pistolet. Pokazał jak odbezpieczyć broń. Po części teoretycznej, nadszedł czas na trochę praktyki. Zbliżało się już popołudnie i robiło się coraz ciemniej
-Pamiętaj, żeby nabyć broń i móc z niej prawnie korzystać musisz mieć pozwolenie
-Tak, wiem- uniosła broń do góry- A teraz rączki do góry!
-Sophi nie żartuj sobie
-Nie żartuje
Bartek usiósł ręce w górę i w odpowiednim momencie wytracił jej pistolet z ręki
-Jesteś głupia?
-To miał być tylko żart -próbowała się wytłumaczyć -ja nie...-nie dał jej dokończyć
-Jakoś Ci nie wyszło, kretynko.... ********************************************************************************
Cześć! Dzisiaj rozdział w sobotę. Chyba będą się pojawiały częściej, tak poradziła mi koleżanka i jednocześnie kuzynka Lara. No, mam nadzieję, ze się podoba.
Pierwsza kłótnia Bartka i Sophi! Co będzie dalej? Czy ona go zostawi? A może ktoś trzeci się nagle pojawi? Jeszcze dzisiaj pewnie pojawi się druga część PBB
No i kurować mi się choruszki!
Pozdrawiam
Laur_cia
*UWAGA rozdział nie jest kontynuacją poprzedniego rozdziału, ani początkiem następnego.* **Wszystko informacje zostały w całości wymyślone przeze mnie. Zdjęcia mają tylko pomóc wyobrazić sobie czytelnikom jak wygląda dany bohater a nie jak wygląda w rzeczywistości. Postacie są fikcyjne**
Sophia Rose Granna
Lat: 26
Inicjały: SG
Pseudonim: Sophi
Rodzice: Kazimierz Granna i Jessica Granna-Bick
Status: narzeczona Bartosza Berts
Zawód: dziennikarka
Praca: zatrudniona w RiW (Redakcja i Wydawnictwo) jako redaktorka-pisarka
Rodzeństwo: Nicole Julis-Granna
Znaki szczególne: serduszko-tatuaż na brzuchu
Nie lubi: jak Bartek nazywa ją 'Malutka'
Lubi: niebieskie róże
(Kendji Girac)
Bartosz Berts
Lat: 30
Inicjały: BB
Pseudonim:
Rodzice: Katarina Berts, ojciec nie żyje
Status: narzeczony Sophii Granna
Zawód: Ochroniarz
Praca: zatrudniony przez Sophie Granna jako ochroniarz
Rodzeństwo: Szymon Berts
Znaki szczególne: blizna po postrzale
Nie lubi: zbytniej samodzielności Sophi i żądzenia nim
Lubi: nazywać Sophię 'Malutka' i sportowe samochody
-Już mnie nie kochasz? -Bartek zrobił smutną minę
-Kocham, ale potrafię jeździć autem. Nie mam pięciu lat.
-No dobrze -pocałował ją w czoło
Skierowali się do budynku. Gdy weszli od razy przywitali ich współpracownicy i przełożeni Sophii. Cieszyli się na jej widok, była świetna w tym co robi i nie chcieli jej stracić. Poszli dalej, do windy i pojechali na 7 piętro. Od razu na ich widok podbiegła do nich Wiktoria, sekretarka działowych.
-Jak dobrze, że jesteś. Bez ciebie dział upadał
-Mi też miło jest Ciebie widzieć -przytuliła ją
-A pan co tu robi? -spojrzała krytycznie na Bartka- Nie na zwolnieniu?
-Nie przyjechałem tu jako ochroniarz.
-Jak to?
-Przyjechał jako mój narzeczony -Sophi chwyciła Bartka za rękę
-Ojejku, gratulacje
I nagle cały dział się zbiegł. Wszyscy gratulowali, życzyli szczęścia, dawali rady. Nie było końca przytuleniom, uściskom. Gdy to się wreszcie skończyło Sophi położyła różową teczkę na swoim biurku i wzięła pomarańczową. Kierowała się to głównego holu, kiedy poczuła, że ktoś ją chwycił za rękę. Gwałtownie odwróciła się w tą stronę i ujrzała Krzyśka, swojego dobrego kolegę z pracy.
-Nie możesz za niego wyjść!
-A to niby czemu?
-Bo... bo-zmarszczył czoło - bo ja Cię kocham! Nie zauważyłaś tego?
Owszem Sophia zauważyła a raczej przyłapała Krzysztofa jak często się jej przypatrywał. Czasami dostawała prezenty od tajemniczego adoratora, ale nie podejrzewała, że to właśnie ON. -Ale ja kocham Bartka!
Krzysztof posmutniał
-Ze mną będziesz bardziej szczęśliwa! -przyciągnął ją do siebie i w tej chwili w drzwiach stanął Bartek.
Jak tylko ich zobaczył to od razu zacisnął ręce w pięści
-Odczep się od niej! -szturchnął Krzyśka
-To ty się od niej odczep!
Zaczęli się okładać pięściami, całe piętro się zbiegło. Z boku mogło to wyglądać komicznie, jak by było wyjęte prosto z kreskówki, ale dla Sophii to był istny koszmar. Próbowała rozdzielić chłopaków, nie udało jej się to. Wiktoria wezwała ochronę, która ostatecznie rozdzieliła ich. Obydwaj byli nieco pokiereszowani. Sophia podbiegła do Bartka
-Zgłupiałeś?!
-Jesteś moja, rozumiesz? Nie pozwolę by ten bałwan mi Cię odebrał! Gdy Krzysztof to usłyszał zamachnął się by uderzyć Bartosza w twarz, jednak uderzył Sophię. Ta się delikatnie zachwiała
-Jezu, Sophi przepraszam-Krzysiek próbował do niej podejść, ale Bartek go odepchnął
-Odsuń się od niej -objął ją ramieniem - Wszystko dobrze malutka?
-Tak, spokojnie. Nic się nie stało.
Krzysztof odszedł z smutnym wyrazem twarzy. Nie chciał uderzyć Sophii, to była kobieta, którą kocha a nie chce bić. W tym czasie Sophi wraz z Bartkiem wyszli z budynku trzymając się za ręce. W kilkanaście minut dojechali do domu.
-Nie przeszkodziłem wam?...
*******************************************************************************
Cześć! Z sondy już jasno widać, która piosenka wygrała ^^
Dziś bez dedykacji, ale mam nadzieję, że rozdział się podoba. Większość głosów była również za 'Poznaj bliżej Bohatera' więc zaraz się pojawi pierwsza część
Kto w niej będzie? Zaraz się dowiecie ;)
Chciałabym powiedzieć również osobą, które mimo iż nie wiedzą o co chodzi w moim blogu opowiadają głupstwa. Nie chcecie, nie czytajcie. Nie musicie. Jeżeli macie jakieś pretensje do mnie to chce je usłyszeć prosto w twarz a nie być obgadywana za plecami. Musicie również wiedzieć, że powinniście się wstydzić za to zrobiliście bo to pokazało jak bardzo chamscy jesteście
Pozdrawiam
Laur_cia
-Wiem -uśmiechnął się- a ja Ciebie kocham jeszcze bardziej
-Będziesz się o to kłócił?
Pocałował ją w czoło jako odpowiedź. Jakby mógł zacałowałby ją na śmierć, nigdy nie puścił z swych ramion. Lecz to było nie możliwe. Przecież ona była redaktorką, nie mógł jej zamknąć w złotej klatce. Narazie jednak mógł ją trzymać w swych ramionach. Liczyło się teraz i to, że są razem
-Zobacz -wziął jej rękę i przyłożył do swojej- idealnie się splatają
-Jejku, kocham Cię! Muszę dzisiaj jechać do biura
-Jadę z tobą
-Nie możesz! Musisz odpoczywać!
-Nie ma mowy. Jestem twoim ochroniarzem
-Aktualnie na zwolnieniu lekarskim- pocałowała go, a raczej musnęła jego usta swoimi
-To jadę jako twój narzeczony. Od tego nie ma zwolnienia -wyszczerzył się
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Miał rację. Mogła mu zabronić jechać jako ochroniarz, ale nie jako narzeczony, którym był. To było jego prawo. Przecież nie zerwie zaręczyn tylko dlatego by go uziemić w domu. Najchętniej zamknęłaby go w pokoju, a klucz wzięła ze sobą, wtedy byłaby pewna, że nic mu się nie stanie i jest bezpieczny. No, ale cóż, to nie ona nim żądziła. Skoro tak bardzo chciał to mógł z nią jechać, ale nie pozwoli mu na zbyt wiele . Szybko pojadą, załatwią coś i wrócą do domu. A później i tak podstępem zamknie go w pokoju i wypuści jak skończy robić obiad. To bardzo dobry pomysł według niej. Zamyśliła się
-Hej -z tego myślenia wyrwał ją jego głos- o czym myślisz?
-Hmn... chcę byś nauczył mnie strzelać z pistoletu
-Ej, nie przesadzasz, malutka ? -uniósł swoją brew
-Nie. Chcę umieć obsługiwać broń i tyle
-No dobrze. Pomyślę
Sophia pocałowała go czule w usta
-A teraz zgadzasz się?
-Ohhhhh, zgodzę się za jeszcze dwa takie całusy
Pocałowała go jeszcze dwa raz
-To kiedy zaczynamy?
Wybuchnął śmiechem
-Bardzo szybka jesteś. Jak wrócimy
Czyli nici z jej planów zamknięcia go w pokoju. No cóż. Nie da się mieć wszystkiego. Mogła negocjować z nim, ale po co. I tak będzie go miała na oku.
**
Tuż po 11 wyszli z domu i skierowali się do auta. Bartek szedł w kierunku miejsca kierowcy, lecz Sophi go zatrzymała
-Nie będziesz prowadził
-A kto? Pies?
-Nie głuptasie. Ja -wyjęła mu klucze z dłoni- siadaj i zapnij pasy
Wsiedli do auta i ruszyli w kierunku miasta. Droga minęła całkiem spokojnie. Może nie całkiem, gdyż Bartek cały czas bawił się w nawigację i pouczał Sophii. 'Skręć w lewo, Hamuj!, Kierunkowskaz! Masz pierwszeństwo, Uważaj'
-Mogłam zostawić Cię w domu -powiedziała po zaparkowaniu auta pod budynkiem RiW......
Hejka! Taki całkiem wesoły rozdział dzisiaj. Ciekawi jak się skończy nauka strzelania z broni Sophii ? Musicie troszkę poczekać, ale wesoło będzie ;) I jak minął pierwszy tydzień szkoły? Wesoło czy raczej smutno?
Wpadłam na taki pomysł (No dobra, moja koleżanka), żeby zrobić coś al'a 'Poznaj bliżej bohatera/bohaterke'. Chodzi w tym o to, że będzie postać np.: Sophia Granna i: Wiek:....., Rodzice:......, Zawód:...... +zdjęcie danego bohatera/danej bohaterki
Mi się ten pomysł podoba, tylko podzieliłabym to na dwie części (jest trochę dużo bohaterów)
Z dedykacją dla mojej ukochanej klasy i najlepszych przyjaciółek za to, że były ze mną zawsze :*
**Uwaga! W rozdziale znajduje się kilka uskoków czasowych!**
Sophia stała za szklanymi drzwiami i patrzyła jak lekarze starają się uratować Bartka. Po jej policzkach płynęły łzy, była załamana. Czuła ,że to jej wina.... ale czy intuicja ją zawiodła? Nie, nie musi być dobrze. Po kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz
-Udało się. Pani narzeczony jest bardzo silny. To cud
W jej oczach pierwszy raz od kilku dni pojawił się blask, wiedziała, że on musi przeżyć. Jej przeczucia się nie pomyliły. Weszła do sali. Teraz będzie dobrze
**** Sophia siedziała i patrzyła jak stan Bartka stopniowo się poprawia. To był cud. Ze łzami w oczach patrzyła jak wybudza się i otwiera oczy. Była prze szczęśliwa. Od początku wiedziała, że lekarz się myli. Wewnętrzny głos jej to podpowiadał. Liczyło się teraz i to, że odzyskał przytomność.
-Tak- wyszeptała gdy była pewna, że ją słyszy
-Hm?
-Tak -powtórzyła
Uniósł brew
-To odpowiedź na twoje ostatnie pytanie. Bałam się o Ciebie.-delikatnie go pocałowała
Sophia cały czas czuwała przy Bartku, który pomału wracał do zdrowia
******
Po tygodniu Bartek wyszedł ze szpitala do domu. Gdy już w nim byli Sophia przytuliła się do niego.
-Tęskniłam -szepnęła, po czym lekko go szturchnęła, a on udawał, że to go zabolało.
-A to za co? -spytał z miną niewiniątka
-Za to, że mnie przestraszyłeś -stanęła na palcach i go pocałowała
-A to było za co? -uśmiechnął się i mocniej przytulił ją do siebie
-Za to, że jesteś -znowu go pocałowała - a teraz won do łóżka
-Tak bardzo tęskniłaś?
-Haha, chciałbyś. Musisz odpocząć.
Sophi pchnęła go delikatnie w stronę sypialni. Wiedziała, że Bartek musi odpocząć. Nie chce go stracić. Planują wspólną przyszłość. Teraz już będzie dobrze. Sophia miała nadzieję, że już nie spotkają tego szaleńca i będą mogli cieszyć się sobą.
-Bałem się, że nie przyjmiesz moich oświadczyn -powiedział gdy już byli w pokoju.
-Wiesz, że Cię kocham.
Przepraszam, że taki byłem. Nie chciałem byś znalazła pierścionek.
-Oh, więc temu tak zareagowałeś?
Kiwnął głową by potwierdzić. Przytuliła się do niego.
-Teraz dobranoc Bartek
Posłuchał się jej, był zmęczony. Sophia zasnęła zaraz po nim, wtulona w poduszkę. Obok niej leżał jej ukochany
**Bartek otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to śpiącą Sophi. Jej piękne złociste włosy rozłożone były na całej poduszce, nieco zasłaniając jej twarz.Nieco oparł się na łokciach by popatrzeć na swoją piękność. Właśnie wtedy się obudziła.
-Dzień dobry piękna.
-Dzień dobry. Jak się miewa mój pacjent?
-Zaraz Ci pokaże -pochylił się nad nią i pocałował.
Strasznie brakowało jej Bartka, przez cały czas miała ochotę go pocałować, przytulić, rzucić mu się w ramiona. Teraz było to możliwe
-Nie musiałeś wtedy mnie osłonić.
-Musiałem. Nie chcę Cię stracić......
**********************************************************************************
Cześć ^.^
Jak mówiła rozdziały w niedziele. Już szkoła :(, a ja chce wakacje! No ale nic nie trwa wiecznie, chyba, że miłość Sophii i Bartka. Polecam posłuchać piosenki na górze ;) Następny rozdział za tydzień i może kolejna dedykacja.
A i chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają mojego bloga. Kiedyś było 10/20 przeczytań dziennie dziś 50/60. Szok, dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Dziękuje!
Pozdrawiam
***Rozdział jest nie ocenzurowany!***
Sophia siedziała przy Bartku dzień i noc, nie odstępowała go na krok, a raczej łóżka na którym leżał. Praktycznie nie spała, a jeżeli już udało jej się na chwilkę zamknąć oczy znów przed oczami miała obraz Bartka leżącego na trawie w kałuży krwi, nie umiała jeść. Żyła marzeniem by on wygrał walkę. Chciała by się wreszcie obudził. Otworzył oczy. By choć trochę jego stan się polepszył. Lekarze wciąż mówili to samo, nie dawali mu wielkich szans. Sophia wyglądała jakby to ona walczyła o życie, była blada jak kość słoniowa, jej oczy już nie były tak pełne blasku. Siedziała kolejną godzinę, nie liczyła już którą, trzymając jego rękę. Kiedy do sali wszedł lekarz, myślała, że może usłyszy dobrą nowinę, ale się myliła...
-Pani Granna?
-Tak doktorze. Co z nim? Lepiej?
-Proszę pani, jego stan jest ciężki. Nie ma dużych szans na to, że on z tego wyjdzie. Tłumaczyliśmy już to. To cud, że przeżył operację i nie zmarł zaraz po niej.
-Ale on walczy! Pomóżcie mu do jasnej cholery! -zaczęła szlochać
-Robimy co możemy. Teraz tylko cierpi, nie powinien. Lepiej byłoby jeśli...
-Nie pozwolę go zabić!
-To tylko kwestia czasu zanim się zatrzymie.
-Nie wierzę. On przeżyje! Musi!
Sophia płakała, to nie mogła być prawda!On musiał przeżyć! Nie mógł teraz umrzeć! Mieli przecież tyle wspólnych planów. Nie mogła sobie wyobrazić, że jego by nie było. Nie chciała nawet sobie tego wyobrazić. Sophia zaczęła nucić cichutko ich ulubioną piosenkę. Wtedy otworzyły się drzwi i do sali weszła Sarah, najlepsza przyjaciółka Sophii.
-Cześć malutka
Sophia odrazu się do niej przytuliła
-Wiem
-On nie może umrzeć! -szlochała
-Będzie dobrze, spokojnie.
-Ja go kocham. Nie chcę by umarł!
Sara posiedziała chwilę z Sophią, ale musiała w końcu iść. Jednak Sophi mimo namową, została. Musiała. Uważała, a raczej czuła się winna za to co się stało. To ona powinna tu leżeć a nie jej ukochany. Nie wybaczyłaby sobie gdyby nie przeżył. On musiał żyć. Nie mógł umrzeć! Już raz go straciła, dwa lata temu. Nie było go dwa cholernie długie lata. Myślała, że to było tylko durne zauroczenie, lecz gdy wrócił i wszedł do niej do biura wszystko odżyło, jej serce zaczęło szybciej bić, w brzuchu czuła trzepotanie skrzydełek motyli. W jej głowie pojawiły się wtedy tysiące myśli, słów marzeń z nim związanych.
A teraz? Milion nie wypowiedzianych słów, myśli. Miliony marzeń, planów. Jezu, jak ona chciała by zdarzył się cud. Wyprowadziliby się jak najdalej stąd, od tych zdarzeń. Sophi żałowała wielu rzeczy, żałowała, że gdy jej się oświadczył droczyła się z nim zamiast po prostu powiedzieć TAK i rzucić mu się w ramiona. Spojrzała na pierścionek na swoim palcu. Był piękny. Bartek doskonale wiedział co ona lubi i co sprawi, że na jej twarzy pojawi się uśmiech ilekroć spojrzy na pierścionek. Sophia siedziała i myślała. Już ponad 72 godziny czuwała. Jedynie co to wypiła kawę, przyniesioną dziś przez Sarah. W końcu Sophi zasnęła na krześle. Pierwszy raz nie śniło się jej postrzelenie Bartka, tym razem śniło jej się, że stoi na ślubnym kobiercu w pięknej sukni z bukietem czerwonych róż a przeciw niej stoi Bartek, jej Bartek. Gdy otworzyła oczy, wiedziała, że to jakaś przepowiednia. Ten sen musiał znaczyć, że będzie dobrze. Tak będzie dobrze. Sophia patrzyła na niego, widziała jednocześnie cały swój świat. Był podpięty do różnych dziwacznym urządzeń monitorujących i wspomagających jego funkcje życiowe. Był blady, ale i tak dla niej był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Sophia cały czas modliła się by jego stan się poprawił, by wyzdrowiał. Nagle maszyny zaczęły piszczeć, a na kardiomonitorze nie było widać bicia jego serca. Jej serce wydawało się też stawać....
-Pomocy! -zaczęła krzyczeć -Bartek, błagam nie umieraj!......
********************************************************************************
Cześć, przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale szkoła i te sprawy..... No, ale nowy rozdział jest, zaraz powinna pojawić się jeszcze nowa sonda! A w niej będziecie pomagali mi wybrać ulubioną piosenkę dla Sophi i Bartka! Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień
A i w związku z tym iż rozpoczyna się rok szkolny rozdziały będą pojawiały się w weekendy, 1/2 w tygodniu
Naprawdę mi przykro, ale szkoła jest ważna. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe takiej długiej przerwy między rozdziałami ;)
Może macie jakieś pytania odnośnie lub do bohaterów? Piszcie je w pytaniach a na koniec rozdziałów następnych będą z odpowiedziami
Pozdrawiam i powodzonka w szkole