sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 25


Sophia jeszcze wczorajszego dnia zadzwoniła do Sarall i poprosiła ją o pomoc.
***
-Agentka Sara zgłasza się na posterunek -dwie po 9 rano już była- Ile mamy czasu?
-Dwa dni
-Nieźle zaspałaś, albo nieźle się upiłaś w tej Anglii
-Wczoraj się dowiedziałam
-Uuuuuuu
-To może nie traćmy już więcej czasu?
-Dobry pomysł
Obie udały się do miasta. Chodziły między uliczkami, od sklepu do sklepu, poszukując perfekcyjnej sukni
-Nie no, ta nie pasuje -marudziła Sophi przymierzając kolejną suknię
-Wyłaź a nie marudź
Wyszła w ... która to już była... 1..2...3... 15 sukni
-Wyglądasz prześlicznie
-Ale to i tak
-Powinnaś mieć na imię Maruda a nie Sophia
Poszły dalej
-To już chyba wszystkie sklepy, a ja nadal  nie mam sukni
-Został jeszcze jeden sklep -wskazała na sklep wzorowany na tych starych sklepach
-No co ty. Tam nic nie znajdę
Sarall i tak ją tam zaciągnęła. Sophia niechętnie zaczęła przeglądać suknie. Była już prawie zrezygnowana, gdy w ręce wpadła jej piękna, długa, bajkowa suknia. Była identyczna z tą, która jej się przyśniła, kiedy postrzelili Bartka! Poszła przymierzyć, była perfekcyjna
Wyszła pokazać się Sarze


-Wow, Sophi... musisz ją wziąć
-Wiem, innej nie chce. Naprawdę jesteś specjalistką
-Oj, muszę to później nagrać -przytuliła ją - Bartek dostanie zawału jak Cię zobaczy
Sophia poszła się przebrać z powrotem w swoje rzeczy. Gdy wyszła wpadła na Krzysztofa
-Coś często się spotykamy
-No tak. Jednak wychodzisz za niego? -wskazał na suknię
-Tak, pojutrze ślub. Jeśli chcesz...
-Nie, dzięki. Trzymaj się
Sophia podeszła do Sary, która oglądała welony
-Wybrałam Ci welon -podała jej długi, bialutki welon
-Zdam się na ciebie
I wtedy Sophia usłyszała dźwięk zakluczenia drzwi, po czym usłyszeli pierwszy strzał i krzyk
-Na ziemię! -ktoś krzyknął
Wszyscy padli na ziemię, Sophia odwróciła się by zobaczyć kto strzela. Zobaczyła Krzysztofa..... była przerażona
-Wszyscy macie grzecznie siedzieć, chociaż i tak zastrzelę was -zaśmiał się
Sophia rozpoznała ten śmiech. Taki sam jak osoby, która wtedy do niej dzwoniła. Była przerażona. Przecież to ON zabił Nicolette. Po policzku spłynęła jej łza. Chyba gorzej być nie mogło. To on był powodem tego wszystkiego. To ON był powodem tego wszystkiego. Błagała w myślach by nikt się nie odezwał, gdyż to mogło tylko go bardziej zdenerwować. A jednak ktoś spytał czy może się opamiętać. Po chwili usłyszeli drugi strzał. Mężczyzna, który się odezwał już nie żył.


Ktoś krzyknął, a on z głupim uśmiechem zabił kolejne dwie osoby. Wtedy Sophia zobaczyła, że ktoś do niej dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się 'Bartek'. Na jej szczęście wyciszyła go wcześniej. udało jej się jakoś odebrać i włączyć tryb głośnomówiący. Wyciszyła również głośność tego co ewentualnie powiedziałby Bartek. Bała się i to cholernie. Przecież mógł ją zabić, ale była to też jedyna szansa na ratunek
-Krzysztofie, mógłbyś mi powiedzieć na jakiej ulicy zginę? -zaczęła drżącym głosem -Podobno jak ofiara wie na jakiej ulicy zginie, to później może w danym miejscu straszyć, a ja zawsze chcia..
-O Sophio -przerwał jej i zaczął się śmiać- zawsze byłaś taka mądra i wszystko chciałaś wiedzieć. Jednak jeżeli sprawi Ci to jakąś radość to proszę 'Holmsa 28'
-Dziękuje. Zamierzasz zabić jeszcze kogoś oprócz tych 3 osób?
-Dużo pytań zadajesz. Hm... zabije wszystkich a ciebie zostawię na deser
Zamilkła
-Dziękuje dobrodzieju -zakpiła sobie, czego po chwili zaczęła żałować
Wycelował w szybę za nim i strzelił. Przerażona krzyknęła i modliła się cicho, by za to nie zabił ją teraz. Strasznie się bała. Nie tylko o siebie
*W tym samym czasie*
Bartek słuchając tego zaniemówił. Sophia była w niebezpieczeństwie. Wynotował wszystko i zadzwonił na policję. Nie zlekceważyli sprawy. On jednak również postanowił pojechać tam. Wziął pistolet. Jechał przekraczając wszystkie możliwe zakazy. Był na miejscu równocześnie z policją. Postanowił za wszelką cenę wkręcić się w akcję. Widział Krzysztofa i nie których przetrzymywanych. Nie widział natomiast Sophii...
*W tym samym czasie*
Krzysztof zorientował się, że ma za sobą policję, dzięki pewnej dziewczynie. Był wściekł;y, kiedy zobaczył Bartka. Podszedł do Sophi i kazał jej wstać. Poszedł z nią do okna w które wcześniej strzelił. Z nożem obok jej szyi.
-Zabiję ją, jeżeli ktoś coś zrobi -krzyknął
Popłakała się. Nie chciała tak zginąć, to nie mogło się tak skończyć. Usłyszała, że Bartek krzyczy coś do policjantów szyfrem i niezauważanie chowa pistolet za plecy. Postanowiła działać. Kopnęła Krzyśka i starała się mu wyrwać. Wtedy Bartek oddał dwa celne strzały. Ona padła na ziemię i schowała się między ludzi. Po chwili i Krzysztof leżał. W ciągu kilku sekund do sklepu wkroczyła policja. Po nich Bartek. Rozglądał się wokoło szukając Sophii. Nagle coś wpadło mu w ramiona. Dopiero po chwili zrozumiał, że to Sophia
-Tak się bałam
-Ale dałaś radę, dzięki tobie się udało
Jeszcze bardziej się w niego wtuliła
-Może chcesz przełożyć ślub? Pogadam..
-Nie, to dobry znak. Nie widziałeś Sary?
-Chyba jest już na zewnątrz
Wyszli z sklepu. po kilku minutach Sophii dostrzegła Sarall. Przytuliły się
-Dziękuje, uratowałaś nas -obie się popłakały............
***********************************************************************************
Cześć :(
Płakać się chce. Jeszcze  tak niedawno zaczynałam pisać tego bloga (O.M.G. jak to sobie przypomnę i moje błędy XDXDXDXD) a już koniec i został tylko Epilog. Czuję się rozerwana od środka. Trochę pociesza mnie Zaufaj i ..... no nie zaraz się wygadam...... IWLTD tyle powiem ( I want to doing surprise for you ).


O co chodzi i co to jest dowiecie się za tydzień wraz z Epilogiem. Od razu powiem, że będzie to coś magicznego i ..... rodem z koszmaru. Ahhh ta moja fantazja. Miłego weekendu kochani
*Ale ja dużo piosenek dałam XD
Pozdrawiam
laur_cia

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 24


Z dedykacją dla ekipy Żeromek tv i naszych chłopaków,
którzy w nas nie wierzą, że damy radę ;*

*Następnego dnia*
Sophia obudziła się kiedy Bartek jeszcze smacznie spał. Spojrzała na niego, kolejny raz spał na podłodze. Znowu zadzwonił telefon, tym razem usłyszała:
-Z dwóch sióstr została jedna i zostanie i zero
-Słucham?!
W odpowiedzi usłyszała tylko mroczny i mrożący krew w żyłach śmiech, po czym dzwoniący rozłączył się. Dopiero teraz zauważyła, że obudziła Bartka
-Przepraszam
-Co się stało? -spytał zaspany
-Nic takiego. Tata dzwonił i tyle -okłamała go
Postanowiła, ze nic mu nie powie. Inaczej postawiłby przy niej z 100 żołnierzy, czołg i Bóg jedyny wie co jeszcze. On również wiedział, że ona kłamie. Od razu to rozpoznał, jednak nie chciał się kłócić. Wyjął czarne pudełko i jej podał
-Proszę
-Dziękuje
Otworzyła powoli je i wyjęła z niego czarną sukienkę
-Jejku dziękuje -przytuliła się do niego
-Idź ją ubierz
Po 10 minutach wyszła z toalety ubrana w nią
-Wyglądasz prześlicznie -okręcił ją -i tak apetycznie
-Idź lepiej zjedz  śniadanie a nie baw się w kanibala
Wybuchnął śmiechem
***
Sophia stała przytulona do Bartka, płakała. Właśnie zakopywali trumnę z ciałem jej ukochanej siostrzyczki. Osoby z którą się wychowywała, którą kochała ponad życie, z którą zawsze mogła o wszystkim porozmawiać. Nie wyobrażała sobie, ze mogło by jej nie być na jej ślubie. Nie rozumiała także postawy swojego taty. Widocznie nadal nie rozumiał. On powinien być tu i wygłaszać kilka słów, zamiast niego zrobiła to Sophia. Było jej smutno, tym bardziej, że dzisiaj musieli wracać do kraju. Musiała wrócić do pracy. Gdy przysypali trumnę i wszystkie wieńce były już na grobie jak wszyscy skierowała się do wyjścia, I wtedy niespodziewanie wpadła na Krzysztofa
-Cześć
-Cześć
-Skąd ty tu?
-Przyjechałem do cioci i postanowiłem odwiedzić cmentarz -zdawało jej się, że kłamie - A ty?
-Ktoś zamordował Nici
-Oh, współczuje. Przepraszam, ale muszę już iść. -odszedł
Obserwowała go czujnie. Coś było nie tak. Przecież Krzysiek nigdy nie mówił, ze ma ciotkę w Angli. Jednak swoje przypuszczenia postanowiła zostawić dla siebie. Pojechali z Bartkiem do hotelu i się wymeldowali
-O teraz pan już jej nie niesie? -znowu przywitała ich ulubiona kobieta
-Jeżeli to sprawi pani radość to proszę -przerzucił sobie Sophi przez ramie
-Bartek debilu -uderzyła go
-Też Cię kocham -położył jej rękę na tyłku -do widzenia pani
Kobieta przecierała oczy ze zdziwienia. Pierwszy raz widziała takie coś i takich ludzi
Godzinę później byli już w samolocie
-Kocham Cię,  ale jak jeszcze raz będziesz mnie niósł to Cię zabiję, przysięgam
-Oj, ze mną nie wygrasz. Dobrze to wiesz maleńka
Cały lot się śmiali
-Odprowadzę Cię 
Uśmiechnęła się i wsiadła do auta
-To kto wtedy dzwonił?
-No mówiłam Ci, tata
-Nie kłam
-Nie kłamie
-Kłamiesz malutka
-Dzwonił ktoś i coś bełkotał i tyle
-Nie można było tak od razu? -spytał choć dobrze wiedział, że to nie była cała prawda
Dalszą drogę jechali w ciszy. Z radia leciała tylko jakaś smutna piosenka. Grała i grała aż dojechali pod jej dom. Pomógł jej z walizką
-Dziękuje. Za wszystko
-Przyjemność po mojej stronie
-Już miał iść, gdy usłyszał głos mamy Sophi
-Sophio, jesteś z Bartoszem>
-Tak, mamo
-Chodźcie tu
Spojrzeli na siebie instynktownie i poszli do salonu. Sophia bała się, ze coś się stało
-Siądźcie proszę -pan Kazimierz wskazał na fotele
Usiedli
-A więc, skoro jesteście zaręczeni to pomyśleliśmy z tatą, ze pora na ślub
-Ale ja mam żałobę, my mamy
-Po kim?
-Po mojej siostrze a waszej córce! -krzyknęła
-Jesteś naszą jedyną córką. Już ustaliliśmy datę ślubu. Nie ma odwołania -rzekł surowym tonem jej ojciec
-Ale...
-Żadnych ale!
Sophia pobiegła do siebie, jednak Bartka zatrzymał pan Kazimierz
-Rozumiem ją, ale nic już nie zrobimy
-Wiem, jednak powinniście ją wcześniej spytać o zdanie
Poszedł do niej i wszedł przez otwarte drzwi
-Knock, knock
-Wiem, że to ty
Podszedł do niej i usiadł obok
-Rozumiem, że jesteś zdenerwowana, lecz może tak miało być? I ma to swoje plusy. Szybciej zostaniesz żoną takiego palanta jak ja -spojrzał na nią - i sprawisz, że będę najszczęśliwszy na świecie
-Mmm -przytuliła się do niego - ale co na to powiedziałaby Nici?
-Cieszyłaby się razem z tobą pewnie. Termin za trzy dni. Damy radę?
-Tak, ale teraz won -wskazała na drzwi
-Co?
-Zobaczymy się za trzy dni, inaczej będziemy mieli pecha
-Oh, jakoś wytrzymam, ale musisz mnie pocałować
Pocałowali się
-Do zobaczenia malutka
Gdy wyszedł zadzwoniła do niezawodnej Sarall i poszła porozmawiać z rodzicami jeszcze raz. 
*
Kiedy stała na tarasie pijąc kawę znowu tajemniczy ktoś zadzwonił. Odebrała. To był znowu ON
-Uważaj, bo czasami spadną Ci i tej rudej włoski z głowy i nawet ten dupek Cię nie uratuje
-Pożałujesz
Znowu ten sam śmiech..........
***********************************************************************************
Cześć jeszcze raz. Tak więc wyrobiłam się i 24 ujrzy dzisiaj światło dzienne. Został zatem jeden mroczny rozdział i Epilog. Coś tam się planuje, coś się pisze, ale to jeszcze tajemnica
Płakać się chce :( :( :(
*Oraz pod ostatnim rozdziałem zadałam pytanie dodam dla ułatwienia, że jestem siódma (o ile dobrze policzyłam) i nie mam okularów
Pozdrawiam
laur_cia

Rozdział 23

Z dedykacją dla  Yaśmina De

Kiedy taxi podjechała pod hotel było już ciemno. Sophia czuła się już lepiej, mimo to Bartosz uparł się, że ją zaniesie. Z nią na rękach poszedł w kierunku windy, jednak zatrzymała ich recepcjonistka. Najwidoczniej była zaniepokojona sytuacją
-Proszę pani, wszystko dobrze -zapytała cieniutkim głosem kobieta
-Tak, tylko źle się poczułam. A mój narzeczony uznał, ze mnie zaniesie
-Ale na pewno> Wezwać karetkę?
-Nie trzeba
-Dobrze
Bartek jadąc windą nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Ta recepcjonistka myślała, że on chce jej coś zrobić. Większej głupoty nie słyszał chyba od kilku tygodni. W końcu odeszli do pokoju. Włożył kartę do drzwi,które po chwili się otworzyły
-Puścisz mnie wreszcie?
-Tak -postawił ją na ziemię
Sam poszedł do łazienki. Gdy z niej wyszedł. ona już spała. Była taka słodka. No cóż, by jej nie budzić położył się na podłodze
-To będzie ciężka noc -powiedział cicho sam do siebie
** Dwa dni później**
Ostatnie dni były bardzo smutne. Sophia dużo płakała a wczoraj w ogóle nie wychyliła nosa za drzwi pokoju. Martwiło to go, jednak rozumiał ją a raczej starał się. Tego dnia dodatkowo miała przyjechać policja. Kiedy zapukali do drzwi, jeszcze siedziała w toalecie. Otworzył drzwi i wpuścił funkcjonariuszy do środku. Po niecałych pięciu minutach dołączyła do nich
-Chcieliśmy zadać pani kilka pytać -zaczął grubszy z policjantów - czy pani siostra miała wrogów?
-Raczej nie, wszyscy zawsze ją lubili -drugi policjant w tym czasie notował
-Czy Nicolette żaliła się na coś? Może ktoś ją nękał?
-Nie wie. Jednak, gdy zadzwoniła kilka dni temu brzmiała inaczej, jakby się bała. Kilka godzin później dowiedziałam się, że nie żyje -zaczęła płakać
-Możemy kontynuować?
Przytaknęła w odpowiedzi
-Podejrzewa pani kogoś?
-Nie, mam pustkę w głowie
-Dziękujemy. Jakby pani sobie cokolwiek przypomniała to zapraszamy na posterunek
Bartek odprowadził policjantów, gdyż do Sophii ktoś zadzwonił
-Kto to był? -spytał, gdy wrócił
-Właśnie nikt
-Nie kłam
-Głuchy telefon. Widocznie pomyłka
W tej chwili znowu zadzwonił telefon'
-Znowu ten sam numer -pokazała mu telefon
Bartek odebrał
Faktycznie nikt się nie odzywał
-Jakiś dowcipniś pewnie -oddał jej telefon -powinnaś gdzieś wyjść, dotlenić się -chwycił ją za rękę
Ledwo zdążyli wyjść i zaczęło padać
*Kilka dni później*
No nie możliwe, żeby tyle padało-denerwował się
-Nie przesadzaj -spojrzała nad niego znad książki, którą czytała - może to i dobrze. Bynajmniej nie muszę nigdzie wychodzić
Bartosz podszedł do niej z głupkowatym uśmieszkiem rodem z Jokera
-Co ty zamierasz? -przeraziła się
Wziął ją na ręce i zaczął chodzić po pokoju
-Zgłupiałeś?! Puść mnie!!
-Nie chciałaś chodzić będziesz noszona
-Wariat
-Tylko przy tobie
Kolejny raz zadzwonił telefon
-Znowu nikt
-Trzeba to zgłosić
Nim zdążyła się odezwać przerwało jej pukanie do drzwi. Poszedł z nią na rękach otworzyć
-A pan znowu ją nosi? -załamała ręce ta sama recepcjonistka, która widziała ich kilka dni temu
-Tak, nie chce jej się chodzić to będzie noszona
-Mhm. No dole jest do Państwa gość. Prosi o rozmowę
-Dobrze, zaraz zejdziemy
Zamknął drzwi i ją puścił. Zeszli na dół kompletnie nie wiedząc kogo się spodziewać. Wszystkie stoliki były puste oprócz jednego. Siedziała przy nim postać najwyraźniej w marynarce, piła kawę. Bartek chwycił ją za rękę. Przecież to mógł być zabójca Nicolette lub ten cały dowcipniś. Podeszli do stolika, a siedzący przy nim mężczyzna podniósł głowę
-Sophio, chciałem porozmawiać
-Pierro, nie spodziewałam się tutaj ciebie. Przecie..
-Wiem, chciałem przeprosić. Mógłbym porozmawiać z tobą sam na sam?
-Nie Bartek ma być ze mną -usiedli naprzeciwko
-Wczoraj jak przyszliście, strasznie przypominałaś mi moją Nicolette, której już nie ma. Jesteś taka do niej podobna. Dzieci też łatwo złapały z tobą kontakt. Było mi wtedy  źle i obwiniałem ciebie. Przepraszam
Sophi była trochę zmieszana tym wyznaniem
-Zacznijmy od tego, że przy kobiecie trzeba być kulturalnym i nie wolno się na nich wyżywać -pierwszy odezwał się Bartek
-Wiem i za to przepraszam
-A co na to twoje dzieci?
-Nie słyszały na szczęście
-Dobrze wybaczam Ci -w końcu odezwała się Sophia
-Dziękuje. Am, chciałem Ci jeszcze powiedzieć, że jutro jest jej pogrzeb. Policja pozwoliła pochować ją
-A morderca?
-Nie figuruje w ich bazie. Dziękuje za rozmowę, ale muszę wracać do Kai i Johna
-Oczywiście
Pożegnali się milej niż ostatnio
-Jezu nie mam nic odpowiedniego
-To trzeba iść na zakupy
-Sam se idź -gdy zobaczyła jego uśmiech dodała -ani mi się waż mnie nieść
-No dobra
Odprowadził ją po drzwi i ku jej zaskoczeniu poszedł gdzieś. Wrócił po jakiejś godzinie z czarnym pudełkiem
-Co tam masz?
-Jutro się dowiesz -pocałował ją
-Znowu ten ktoś dzwonił...
***********************************************************************************
Cześć. Jak wam mija sobota? Moja przepełniona nauką :'( . Akurat znalazłam moment by dodać rozdział, jednak wielmożny Aluś postanowił mi to uprzykrzyć. Możliwe, ze jeszcze dzisiaj pojawi się 24, ale to zobaczymy
I coraz większymi krokami zbliżamy się do końca :(
*Ciekawa również jestem, czy daliście radę mnie rozpoznać na filmiku w zakładce : 'Jeśli chcesz...'
Pozdrawiam
laur_cia

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 22


Nie zważając na Bratka od razu pobiegła w tamtą stronę. Próbowała wypytać ludzi co się stało, jednak jedyne czego się dowiedziała to, że ktoś nie żyje. Spodziewała się najgorszego. Przeciskała się przez ludzi. Wtedy zobaczyła to czego najbardziej się bała.
-To nie może być prawda -padła na kolana koło swojej siostry
Przyłożyła jej zimną dłoń do swego policzka.
-Nicolette, nie!!
Chwilę później i Bartek zobaczył ten widoki kiedy zobaczył, że policjant próbuje wziąć Sophię od siostry podszedł
-Sophi, chodź
-Ona nie mogła umrzeć -przytuliła się do niego
Musiał ją stąd zabrać i to szybko
-To moja wina. To ja powinnam zginąć a nie ona
-To nie twoja wina. Chodźmy gdzieś
-Nie!! Ja nie mogę
Nie po dobroci, to siłą. W końcu to on mógł wykorzystać jej słowa. Przełożył ją sobie przez ramię i zaczął się oddalać od tamtego miejsca. Jak się spodziewał zaczęła bić go po plecach
-Puszczaj mnie debilu!
-Zapomnij, księżniczko
Nie zważając na nią coraz dalej oddalał się od budynku. Gdy już doszli odpowiednio daleko, postawił ją na ziemi
-Czemu tu zrobiłeś?! Nienawidzę Cię!
-Też Cię kocham. Może wejdziemy tam? -wskazał palcem na małą kawiarenkę -dobrze zrobi Ci ciastko
-Przytyję
-Dla mnie i tak jesteś śliczna
Chwycił ją za rękę i zaciągnął do kawiarni. Usiadła na jednym z pięknych starych krzeseł. Po chwili dosiadł się do niej z całkiem sporym kawałkiem ciasta
-Dla ciebie
Spojrzała na ciasto a potem na niego
-Dobre żarty
-Mówię serio. Jedz
-Mhm -wzięła do ust pierwszy kawałek- nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało
-Wiem, że jest Ci trudno. Sam mam brata, może głupawego ale mam
Spojrzała na niego krytycznym wzrokiem
-Nawet tak nie myśl. Muszę jechać do Pierra
-Kogo?
-Mąż Nici. Boże, w ogóle nie pomyślałam o nim ani o jej dzieciach. Biedne maleństwa. Są takie malutkie, chyba
-Nie wiesz ?
-Ostatni raz widziałam je kilka lat temu. Muszę zadzwonić do rodziców -akurat zadzwonił jej telefon - o wilku mowa
Odebrała telefon i ze łzami w oczach opowiedziała ojcu co się stało. Między słowami zjadała ciasto. Bartek miał rację, tego było jej trzeba. Gdy skończyła rozmawiać spojrzała na zegar
-Możemy już iść?
-Na pewno chcesz iść do niego?
-Muszę, mama by tego chciała
-Czemu?
-W dniu naszych 20 urodzin pokłócili się o Pierra i Nicolette się wyprowadziła. Tylko ja z nią miałam kontakt
-Przykro mi
Nie znał tej historii, no może nie całą. Teraz zrozumiał. Pojechali taksówką prosto pod dom Nico i jej męża. Przypominał nieco dom Sophi zanim został  wysadzony w powietrze. Był jednak mniejszy. Zadzwonili do drzwi i po chwili otworzył im owy mężczyzna
-To ty
-Mi też miło Cię widzieć
Bartek nie tak wyobrażał sobie Pierra. Mężczyzna był od niego niższy i mówił z śmiesznym francuskim akcentem
-A to mój narzeczony Bartek
-Nie potrzebnie tu przyjechałaś
-Ale...
-Tak wiem, policja tu była
-Nie wpuścisz nas? Chcę Ci pomóc.
Pierro odsunął się z przejścia i zamknął drzwi po ich wpuszczeniu. Zabrał ich do naprawdę ogromnego salonu
-Co na to dzieci? -zaczęła
-Nie wiedzą, są za małe
-Mogłabym je zobaczyć? Proszę
Mężczyzna jakby z niechęcią zawołał dzieci. Po chwili do pokoju wpadła blond włosa dziewczynka a po niej wszedł brąz włosy chłopczyk. Była niższa od brata
-To Kaia i John
A ty to ciocia? -zaczęła nieśmiało dziewczynka
-Tak, a to wuja -wskazała na Bartosza
Dziewczynka była zdecydowane bardziej gadatliwa od brata, który przypominał wytresowanego pieska. Według Sophii wdała się w mamę. I to było cudowne. Dawało poczucie, że mimo iż Nici już nie żyje, cząstka niej żyje w Kai. Sophi  ze smutku i wzruszenia popłakała się
-Ciociu, czemu płaczesz?
-Po prostu.. -nie chciała zasmucić dzieci- żałuje, że pierwszy raz was widzę
Mała dziewczynka podeszła do niej i ją przytuliła
-Ciociu nie płacz
Pierro odesłał po chwili pociechy do ich pokoju
-On jest taka podobna do Nicolette
-Myślę, że powinniście już iść
-Dobrze, jeżeli tak chcesz. Tylko mam prośbę
-No
-Powiedz mi, kiedy będzie miała pogrzeb, chcę być
Nastąpiło kilka minut ciszy
-Wiesz, Ciebie najmniej powinno to interesować. To ty powinnaś zginąć. To twoja wina. Jeszcze masz czelność tu przychodzić. Jesteś bezczelna. Lecz, jeżeli musisz wiedzieć to Vi powie,. lecz nie przychodź w ogóle.
Teraz w Bartku się zagotowało
-Licz się ze słowami, gnoju -dopiero teraz zabrał głos -bo możesz skończyć z obitą mordą
-Bartek przestał -wstała i podeszła do niego -chodźmy
-Objął ją w pasie. Zobaczył, że poczuła się gorzej. I faktycznie tak było. Pierro z okropnym wyrazem twarzy odprowadził ich. Otworzył drzwi i wypuścił Sophi i Bartosza
-Nienawidzę Cię
Te słowa sprawiły, ze nie wytrzymała. Bartek złapał ją, zemdlała. Jednak Pierra w ogóle to nie wzruszyło. Jakby chciał by i ona zmarła. Bartosz wziął ją to taksówki i podał nazwę hotelu. W tym czasie odzyskała przytomność.......
**********************************************************************************
Cześć. Niestety ktoś zginął jak mówiłam. Kto się okaże mordercą? Już niedługo. Kolejna smutna wiadomość zostały trzy rozdziały + epilog. Ryczeć mi się chce. Zżyłam się z Sophią i Bartoszem z pisaniem o nich. A w mojej głowie już zrodził się pomysł za który są osoby, które chcą mnie ukamienować. Czekam
Dowiecie się nie długo co takiego wymyśliłam .
Pozdrawiam
laur_cia 

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 21


*Rozdział nie jest ocenzurowany*
Sophia jeszcze trochę o tym myślała. Chyba za ostro mu odpisała. No, ale cóż, przynajmniej ma z nim spokój. Znowu zasnęła. Śniła jej się piękna łąka, motyle latały wokoło, wszystko było takie bajkowe i wtedy zadzwonił budzik. Sophia przetarła jeszcze senne oczy. Budzik wskazywał 6:30. 'Co jest? Przecież nie nastawiałam go -pomyślała i wtedy zobaczyła siedzącą w rogu Sarall
-Co ty tu robisz? -spytała siadając na łóżku
-Zabieram Cię na przejażdżkę -odparła z uśmiechem
-Nie mam roweru!
Sara wstała, podeszła do okna i je odsłoniła. Sophi podeszła do niej i zaniemówiła. Przed domem stały dwa rowery.
-Daj mi chwilkę -powiedziała i znikła w łazience
Chwilę później obie wsiadały na rowery. Pojechały w kierunku strumyka, gdzie jako nastolatki często chodziły po lekcjach. Jechały przez piękny las, otaczała ich natura. Wielkie drzewa osłaniały przed wschodzącym słońcem. Ptaki śpiewały woje melodie a gdzieniegdzie skakały króliczki. Sophia czuła się jak w swoim śnie. Nawet się nie obejrzały a minęło prawie pół godziny.  W końcu zsiadły z rowerów
-Dziękuje -powiedziała Sophi z uśmiechem- tego było mi trzeba
-Oh, kochana, znam Cię bardzo dobrze -rzuciła jej butelkę wody
Odkręciła ją i wypiła spory łyk. Dopiero teraz spojrzała na zegarek
-O f#ck.
-Co się stało>
-Zaraz spóźnię się na spotkanie z Bartkiem
-Oj, jak kocha poczeka. Chwila nic nie zmieni
-Rób jak chcesz, ja jadę -rzuciła i ruszyła w drogę powrotną
-Ej -Sara krzyknęła i ruszyła za nią, starając się ją dogonić
*W tym samym czasie*
Bartek podjechał pod dom rodziców Sophii minutę przed czasem. Wiedział, że Sophia jest cholernie punktualna i nienawidzi spóźnialskich. Spojrzał jeszcze raz na zegarek, była równo 7:20 a jej jeszcze nie było! To do niej kompletnie nie podobne. Postanowił, że poczeka jeszcze chwilę. Zgasił silnik i wysiadł. Oparł się o auto. Kolejny raz spojrzał na godzinę. Było już trzy po. Poszedł pod drzwi i zadzwonił. Otworzyła mu pani Joasia.
-Panienki nie ma
Zatkało go. Czy ona znowu z nim pogrywa?! O co jej teraz chodzi
-Jak to? -tylko tyle mógł z siebie wydusić
-Rano panienka pojechała z Sarall na przejażdżkę
Trochę mu ulżył, jednak nadal pozostawała obawa. Przecież kiedy ostatnio widział ją na rowerze> Rok, dwa... prawie pięć lat temu
-Dobrze dziękuje. Poczekam ty
Oparł się o murek i rozmyślał. Ta noc właśnie mu na nich minęła. Myślał o Sophii , ich przyszłości, ślubie. Chciał by była szczęśliwa. Znowu sprawdził godzinę. Już 7:31! I wtedy zobaczył Sophi, była uśmiechnięta jak nigdy.
-Przepraszam za spóźnienie -oparła rower o dom i poszła w kierunku drzwi -zaraz będę gotowa -i i znikła w środku
Chwilę później była już gotowa
-Dziękuje Saro -przytuliła przyjaciółkę -idziemy?
-Tak -Bartka zatkało -wyglądasz ... tak pięknie
Posłała mu słodki uśmiech. Otworzył jej drzwi do auta
-Nieźle go sobie wytresowała - cicho jakby do siebie powiedziała Sarall
-Słyszałem
Jechał szybko, żeby nie spóźniła się do pracy
-Do zobaczenie, będę po 16 -pocałował ją
-Dobrze
**
Praca mijała Sophii spokojnie. Wt\yjaśniła sobie wszystko z Krzyśkiem, z jej strony wszystko. Siedziała z nosem w stercie papierów gdy usłyszała dzwonek telefonu. Odebrała nie patrząc kto dzwoni
-Sophia Granna, tak słucham
-Uff, Sophi. Wszystko dobrze
-Tak, Nici.Czemu pytasz?
-Ni.. muszę kończyć pa
-Ale...
'Połączenie przerwane' usłyszała w słuchawce
Sophia przez resztę czasu nie mogła się skupić. Próbowała jeszcze kilka razy dodzwonić się d siostry, ale ta nie odbierała. Sophi była bardzo zmartwiona, ale musiała wytrwać do końca. Gdy tylko wybiła 16 wyszła z biura rzucając -Do zobaczenie' Wiktorii. Stała chwilkę i czekała na Bartka. W końcu usiadła na krawężniku i poczuła dziwne ukłucie w sercu. Wtedy podjechał Bartek i od razu wyszedł z auta
-Co się stało?
-Coś z Nicolette. Odebrałam bardzo dziwny telefon od niej. Boję się o nią,. Muszę tam lecieć
Bartek objął ją ramieniem'
-Malutka, na pewno wszystko jest dobrze
-A, jeżeli nie Muszę.... -zakrył jej usta swoimi
-Dobrze polecimy -wyszeptał w końcu
Przytuliła się do niego. Pomógł jej wstać i pojechali do nie. W czasie gdy ona się pakowała on rezerwował lot do Anglii
-Jestem gotowa -oznajmiła stojąc z walizką
-Dobra, pojedziemy tylko jeszcze do mnie i wybierzemy się na lotnisko
Bez słowa wyszli z domu. Zostawiła tylko list do rodziców na sekretarzyku. Oznajmiła w nim, ze na kilka dni leci do siostry w odwiedziny. Po kilkunastu minutach byli pod jego domem. Poszedł szybko się spakował i poprosić sąsiadkę o zajęcie się psem. Ona w tym czasie znowu próbowała się skontaktować z Nicolette. Bez rezultatu. Postanowiła napisać do niej SMS'a: 'Co się z tobą dzieje?? Z kilka godzin będę u ciebie. Martwię się'
-Nadal nie odbiera
Pokiwała przecząco głową. Znowu bezsłownie jechali. Kiedy zajechali pod lotnisko mieli jeszcze zapas kilku minut czasu. Jako jedni z pierwszych zajęli miejsce w samolocie. Sophia oparła głowę o zagłówek i spojrzała w obraz na małym okienkiem. Oglądał wszystko co się za nim działo. Ledwo do niej dotarły słowa czarnowłosej stewardessy, która prosiła o zapięcie pasów i wyłączenie telefonów. Myślami Sophi była przy siostrze. Znowu poczuła ukłucie w sercu. Już drugi raz w jednym dniu. Teraz była już pewna w 100%, że coś jest nie tak. Zawsze czuły co jest u drugiej z Nici, może temu iż były bliźniaczkami
-Nie zamartwiaj się tak -Bartek ją objął -na pewno wszystko jest dobrze
-Byle byś miał rację
Sophia przez cały lot wpatrywała się w obraz za oknem. Nie interesowało ją nic innego. Tylko Nicolette. Ona nie mogła umrzeć, przecież miała dla kogo żyć. Przytuliła się bardziej do Bartka. Nie długo mieli lądować, a ona już miała duszę na ramieniu.
-Spokojnie
To ją jednak w ogóle nie uspokoiło. Żeby zająć czymś myśli wyjęła zeszyt i zaczęła coś pisać. Sama nawet nie wiedziała co. Słowa same przychodziły jej do głowy. Pisała i czas szybciej minął
-Zaraz lądujemy -Bartek ją szturchnął
-Mhm
*
W końcu samolot wylądował. Było to dla niej jak zbawienie.
-Ty zamelduj nas w hotelu a ja sprawdzę adresy
-Tak jest -zasalutował i poszedł do hotelu który wyznaczyła
Ona w tym czasie odnalazła, gdzie muszą iść by trafić do magazynu, gdzie Nici pracuje. Niespodziewanie poczuła, że ktoś ją obserwuje, obejrzała się wkoło. Nikogo podejrzanego nie zauważyła. Dostrzegła tylko wracającego Bartosza. Wezwała taksówkę i po jakiś 15 minutach byli na miejscu. Budynek różnił się od jej miejsca pracy. Był tłok, dużo przezroczystych ścian. Od razu dostrzegła żółtą taśmę policyjną........
*********************************************************************************
Cześć! Kolejny rozdział i coraz bliżej do końca. Czy Nicolette umrze? Kto okaże się ...? Wszystko nie długo! U was też ten tydzień był strasznie zakręcony? Mój przypominał karuzelę w wesołym miasteczku. A jeszcze w poniedziałeczek teścik z EDB . Nie długo również pojawi się zakładka : Jeśli chcesz.
Co w niej będzie? Dowiecie się nie długo!
Pozdrawiam
laur_cia